Kontrowersyjny pomnik Rzeź Wołyńska, który ma stanąć w miejscowości Domostawa w gminie Jarocin, w powiecie niżańskim, ciągle znajduje się w Gliwicach, w tamtejszych Zakładach Urządzeń Technicznych. – Miałem telekonferencję z udziałem przedstawicieli fundatorów pomnika, pani prezes gliwickich zakładów i szefa firmy, która ma go zdemontować. Uzgodniliśmy, że ta firma przedstawi wszelkie dokumenty niezbędne do tej operacji, a zakłady nie będą już robić przeszkód w wydaniu pomnika – mówi „Sztafecie” Zbigniewa Walczak, wójt gminy Jarocin.
To tutaj pod koniec 2019 r. powstał społeczny komitet budowy tego pomnika, a później gmina kupiła działki w Domostawie, przy drodze S19, gdzie monument ma stanąć.
Ruszyła też zbiórka pieniędzy – do tej pory na konto społecznego komitetu wpłynęło prawie 102 tys. zł, a na internetową zrzutkę – blisko 36 tys. zł. Z pieniędzy tych wydatkowano do tej pory 38 tys. 649 zł.
Dzieło Andrzeja Pityńskiego
Monument, autorstwa Andrzeja Pityńskego (1947-2020), artysty-rzeźbiarza z Ulanowa przez lata mieszkającego w USA, upamiętnia masowe mordy na polskich mieszkańcach Wołynia i Małopolski Wschodniej, dokonane w latach 1943-44 przez nacjonalistów z OUN-UPA, wspieranych często przez miejscową, ukraińską ludność.
Odlano go w 2017 r. z brązu w Gliwickich Zakładach Urządzeń Technicznych, a fundatorem było Stowarzyszenie Weteranów Armii Polskiej w Ameryce, Okręg 2 w Nowym Jorku.
10 lipca br. w Domostawie odbyła się uroczystość poświęcenia i wmurowania Aktu Erekcyjnego oraz urny z prochami pobranymi z miejsc kaźni na Wołyniu pod budowę pomnika. Wmurowano je w fundament jego przyszłego cokołu.
Niechciany, bo był zbyt drastyczny
Od początku pomnik wzbudzał jednak kontrowersje i nie mógł znaleźć ostatecznej lokalizacji, bo odmawiały jej kolejne miasta: Jelenia Góra, Stalowa Wola, Rzeszów, Kielce i Toruń. Argumentowano, że jest zbyt drastyczny, ponieważ jego ważnym elementem jest małe dziecko nadziane na długie, trójzębne widły, oraz główki dzieci wbite na sztachetach.
– W sumie, w tym pomniku chodzi o prawdę i oddanie czci i hołdu tysiącom bestialsko pomordowanych Polaków. Bez ujawnienia tej prawdy i przyznania się winowajców, nie można mówić o współpracy Polski i Ukrainy w przyszłości – tak Andrzej Pityński mówił o swoim dziele w wywiadzie dla „Sztafety”, podczas swej wizyty w Polsce, latem 2017 r.
Kwestia ta stała się jeszcze bardziej drażliwa po wybuchu wojny w Ukrainie, a zakłady w Gliwicach zaczęły wówczas robić trudności w wydaniu pomnika, choć wcześniej same miały go zdemontować i ponownie złożyć Domostawie. W końcu wydawało się, że sprawa została załatwiona.
– 24 czerwca mieliśmy, po wcześniejszych uzgodnieniach z dyrektorem odlewni, zdemontować pomnik i przewieźć go do Jarocina. Pod Krakowem wynajęliśmy speca od demontażu, a w Stalowej Woli firmę transportową. Ale dzień wcześniej dyrektor odlewni zadzwonił do mnie i powiedział, żebyśmy nie przyjeżdżali, bo nas nie wpuści do zakładu i pomnika nie wyda – tak kulisy pierwszej próby „wydobycia” monumentu z Gliwic opisywał dla „Sztafety” wójt Walczak.
Tym razem problemów ma nie być
Co zmieniło się od tego czasu w tej kwestii?
25 października br. odbyła się kolejna, trzecia już telekonferencja, tym razem z udziałem przedstawicieli fundatorów, wójta Zbigniewa Walczaka, szefa firmy mającej zdemontować pomnik i Magdaleny Mokrzyckiej, prezes Gliwickich Zakładów Urządzeń Technicznych.
Uzgodniono, że firma przedstawi wszelkie dokumenty niezbędne do tej operacji (uprawnienia pracowników, badania techniczne dźwigu itd.), a zakłady nie będą już robić przeszkód w wydaniu pomnika. Przewiezieniem go w elementach do Jarocina ma się zająć firma transportowa jednego z radnych powiatu niżańskiego. Być może stanie się to jeszcze w grudniu br.
– Pani prezes próbowała odwracać kota ogonem i pytała, dlaczego nie montujemy pomnika od razu na cokole. To powiedziałem jej, że to przecież zakłady w Gliwicach doprowadziły do tej sytuacji, że pomnik na kilka miesięcy musimy przechować w Jarocinie. Bo najpierw to zakłady miały go zdemontować i ponownie zmontować na cokole, a gdy się z tego wycofały, to nie chciały nam wydać wzornika podstawy pomnika, niezbędnego, by jej projektant uwzględnił rozstaw otworów na śruby mocujące. Gdybyśmy mieli ten wzornik, to pewnie mielibyśmy już też i pozwolenie na budowę – wyjaśnia Zbigniew Walczak.
To komitet będzie inwestorem
Na miejscu, gdzie stanie pomnik, gmina zgromadziła już ziemię do podwyższenia całego terenu (monument będzie w jego najwyższym punkcie), są też gotowe projekty zjazdów z S19 i plan zagospodarowania całości działek. Przywieziono też 24 tony łupku szarogłazowego, którym zostanie wyłożone ogrodzenie terenu.
Najważniejszą rzeczą będzie teraz wylanie ławy fundamentowej, którą częściowo przykryje ziemia. Zdecydowano też, że inwestorem będzie społeczny komitet budowy pomnika, to jemu więc gmina wyda warunki zabudowy.
Z kolei, gdy komitet będzie miał projekt ławy, to wystąpi do starostwa powiatowego w Nisku z wnioskiem o pozwolenie na budowę.
Odsłonięcie w 80. rocznicę „krwawej niedzieli”
– Gdy cokół będzie gotowy, przewieziemy tu pomnik z Jarocina, ostatecznie skręcimy, zespawamy, a miejsca spawów zostaną spatynowane, by nie odróżniały się od reszty konstrukcji – mówi wójt Walczak.
Jego zdaniem, realnym terminem poświęcenia i odsłonięcia pomnika jest 11 lipca 2023 r. – 80. rocznica tzw. krwawej niedzieli, czyli zorganizowanego ataku na blisko 100 miejscowości na Wołyniu i Małopolsce Wschodniej, uznawanego za początek masowych i okrutnych mordów na polskiej ludności w latach 1943-1944.
Wójt ponownie zapewnia też, że pomnik będzie kompletny, czyli jego częścią będą też zdemontowane teraz w Gliwicach dwa ważne i drastyczne zarazem elementy: długie widły z nadzianym dzieckiem i dziecięce główki wbite na sztachetach.