– Co takiego ma Stalowa Wola, czego nie ma żadne inne miasto? – to główne pytanie, jakie postawił sobie Marek Stańkowski, autor książki-albumu „Stalowa Wola. Architektoniczne oblicza miasta z lat 1945-1989”. Jak mówił w Muzeum COP na spotkaniu z czytelnikami, chciał w niej pokazać charakter miasta, jego osobowość, jednym słowem – tożsamość. A wszystko to właśnie poprzez architektoniczne oblicza Stalowej Woli.
Autor, posiłkując się rzucanymi na ekran zdjęciami i grafikami, od razu wyłożył swoje przemyślenia.
– Moim zdaniem, mieszkańcy Stalowej Woli dysponują unikatowymi zasobami lokalnego dziedzictwa. O jego bogactwie świadczą przede wszystkim: etniczna grupa Lasowiaków, przedwojenna modernistyczna architektura, dziedzictwo industrialne (huta i elektrownia), założenia socrealistyczne i powojenny socmodernizm. Mam nadzieję, że zaskoczę Państwa swoimi sugestiami. Oczywiście to tylko moje spojrzenie na ten aspekt. Państwo możecie mieć zupełnie inny pogląd – zastrzegł się Marek Stańkowski.
Od modernizmu przez socrealizm do wielkiej płyty
O tym wyjątkowym, kulturowo-materialnym dziedzictwie Stalowej Woli znacząco mówiły tytuły kolejno wyświetlanych obrazów:
Pławo; Modernizm, art deco i miasto-ogród; Podział na kolonie i „dobra” kontynuacja; Pompatyczny socrealizm (1949-1956);, Zakładowy Dom Kultury i jego otoczenie – 1952; Stalowowolski MDM – 1954; Hala sportowa i kompleks basenowy – 1956; Szpital miejski – 1949; Liceum – 1951; Osiedle Flisaków – 1965; Tranzytowa ulica miasta – 1966-1979; Fabrykowany socmodernizm – os. Centralne, Pławo, Młodynie, Poręby, Na Skarpie; XII i XIV klatkowce, tzw. „koszarowce” (najdłuższy blok w mieście stoi przy ul. Poniatowskiego 18 i ma 246 metrów – red.); kościół pw. MBKP (1958-1973) – modernistyczny gotyk.
Autor krótko omawiał poszczególne architektoniczne etapy w historii Stalowej Woli, jej kolejne plany urbanistyczne i konkretne budowle.
– Najważniejsza spuścizna, jaką możemy się chwalić, to przedwojenna architektura budowanego od podstaw miasta. A budowano wtedy przejrzyście i funkcjonalnie – mówił Marek Stańkowski, nawiązując do podziału ówczesnego przyfabrycznego osiedla na trzy kolonie: robotniczą, urzędnicza i dyrektorską. Zaznaczył też, że w miejscu obecnych głównych komunikacyjnych przecięć linii kolejowej biegnącej przez Stalową Wolę, już przed wojną planowano drogowe wiadukty i tunele.
Ludzie, ideologia, zabudowa
Pokazał też ludzi, którzy projektowali Stalową Wolę i jej charakterystyczne budowle, poczynając od dwóch przedwojennych architektów: Bronisława Rudzińskiego (odpowiedzialnego za osiedle) i Jana Bitnego-Szlachty (budynki na terenie obecnej Huty, z gmachem Dyrekcji Naczelnej w pierwszym rzędzie).
Mówił też, że po 1945 r. wraz z nową władzą, ideologia wtargnęła także do architektury, co znalazło swój wyraz w socrealizmie, a to co przedwojenne „zaczęło być passé” (niemodne). Dotychczasową zabudowę miasta zaczęto więc otaczać socrealistycznymi budynkami z lat 50. Jego zdaniem, Stalowa Wola i tak miała wówczas szczęście, bo osobą, która odpowiadała wtedy, do 1958 r. za architektoniczne plany miasta, była Hanna Szwemin-Pater.
– Ona dosyć umiejętnie połączyła socrealistyczną zabudowę z zabudową przedwojenną, a kilka nowych bloków powstało nawet w tej przedwojennej manierze – podkreślił Marek Stańkowski. Przypomniał, że to jej zawdzięczamy np. obecny Miejski Dom Kultury, według autora – najładniejszy budynek wzniesiony w Stalowej Woli po wojnie, a w takim kształcie i wielkości – tylko dla tego miasta, bo nie ma w Polsce podobnej budowli, tak samo jak wyjątkowy jest kościół pw. Matki Bożej Królowej Polski wg projektu Jana Bogusławskiego.
Nie można oczywiście powiedzieć tego o budownictwie z wielkiej płyty, zwłaszcza z lat 70., gdy potrzeby mieszkaniowe były tak wielkie, że budowano szybko i dużo, a w Stalowej Woli powstała szara, betonowa sypialnia. – Teraz zrobiła się kolorowa. Jednym to się podoba, innym nie – podsumował krótko autor.
Co z tym centrum?
– A czego nie ma Stalowa Wola, co ma wiele innych miast? Czyż nie historycznie ukształtowanego centrum? – zapytała go „Sztafeta”.
– Wiedziałem, że padnie pytanie o centrum. Powstanie centralnej części miasta zakładały już przedwojenne plany Bronisława Rudzińskiego. Ono było przewidziane tu, gdzie jest dziś kościół św. Floriana i sąsiednie tereny. A tu, gdzie stoi dworzec autobusowy miał powstać piękny dworzec kolejowy. W 1975 r. opracowano projekt zabudowy całego tego kwartału, ale plany Rudzińskiego były inne: miał tu powstać m.in. ratusz, teatr, opera, wspomniany dworzec kolejowy – odpowiedział Marek Stańkowski.
Poinformował też, że na bazie przedwojennych planów zamierza przygotować animację wyglądu miasta i pokazać, jaka byłaby Stalowa Wola, gdyby nie wojna.