Miała baba głupiego syna, którego wysłała na jarmark, żeby sprzedał woły. Powiedziała mu, że kto dużo będzie do niego gadał, ten wołów nie kupi, a kto mało, ten kupi. Głupi syn pognał woły do miasta, przyszli do niego kupcy i pytają ile chce za woły. Za nimi przyszedł jakiś bogacz i też pyta o cenę wołów. A głupi im na to: „dużo gadacie, to nie kupicie”. I pognał chłopak woły z jarmarku do domu wiejską drogą. Przy drodze stała stara figura. Przystanął głupi syn i mówi: „Panie Boże kup se woły”. A stara wierzba, która stała przy figurze odpowiedziała „skrzyp”. Na to głupi powiada: „Acha – kupisz, bo mało gadasz”. Zagnał woły, przywiązał do wierzby i mówi: „daj grajcary!”. Wierzba znowu skrzypnęła, a chłopak na to: „Acha – za tydzień!”. Wrócił do domu bez wołów, a ludzie którzy wracali z jarmarku odwiązali ciołki i zagnali do siebie. Matka się pyta: „dobrze sprzedałeś bydlęta, a gdzie masz pieniądze?”. Matusiu nie gniewaj się, pieniądze za tydzień przyniosę – płacze syn. Gdy minął tydzień, matka wygnała syna z chałupy po grajcary. Głupi stanął przed figurą, płacze, lamentuje i mówi: „Panie Jezu Chryste, miej litość i oddaj pieniądze za woły!”. Wierzba tak samo skrzypnęła, a on na to: „Acha – na drugi tydzień!”. I znowu na drugi tydzień matka wygnała go po pieniądze. I znowu głupi stanął przed figurą, płacze, narzeka i prosi: „Panie Boże, Jezu Chryste, miej litość i oddaj te grajcary!”. Wierzba tak samo skrzypnęła, a on na to: „Acha – na trzeci tydzień. Niech i tak będzie – a jak nie dasz to cię zetnę!”. Po trzecim tygodniu z wielkim gniewem wygnała matka głupiego syna po grajcary i zagroziła mu, że nie ma po co do domu wracać bez pieniędzy. Tym razem syn wybrał się pod figurę z ogromnym toporem w jednej ręce, workiem w drugiej i mówi: „Już teraz Panie Boże daj te grajcary, przecież dla ciebie niewiele one znaczą, a ja bez matki zginę marnie”. A wierzba znowu skrzypnęła jak poprzednio. Na to chłopak krzykną: „Acha, już ci dłużej nie poczekam!” i buch, buch – toporem figurę. A ze środka zaczęły sypać się pieniądze ze srebra i złota. Było ich tak dużo, że głupi syn przez cały rok znosił je do domu we workach i stał się wielkim bogaczem.
Opowiedział Jarecki (Jastkowice 1890)
Opracował Bartłomiej Pucko na podstawie zbiorów Komisji Antropologicznej Akademii Umiejętności w Krakowie