– Od jakiegoś czasu zmagam się z hejtem na moją osobę. Dodatkowo wysyłane są na moją osobę donosy z tekstem: Nie spotykam się z mieszkańcami, nie dbam o interesy mieszkańców, nie załatwiam spraw mieszkańców i jeszcze nie mieszkam w Stalowej Woli tylko w Rzeszowie. Wszystko to jest nieprawdą i pochodzi z kręgu można się domyśleć, moich przeciwników politycznych – napisał na swoim profilu na FB radny Dariusz Przytuła.
Radny Rady Miejskiej w Stalowej Woli Dariusz Przytuła kilka dni temu na swoim oficjalnym profilu w mediach społecznościowych poinformował, że od pewnego czasu zmaga się z wzmożonym hejtem na swoją osobę. Mowa nienawiści publikowana jest w Internecie, ale także kierowana jest w formie donosów do różnych instytucji.
– W ostatnim czasie niesamowicie przybrało to na sile, nie wiem czym to jest spowodowane, może komuś przeszkadza moja aktywność – ale taka jest właśnie moja rola jako radnego, interesuje się wszystkimi sprawami nie tylko swojego okręgu wyborczego ale sprawami całego miasta – mówił w rozmowie ze „Sztafetą” radny Dariusz Przytuła. Podkreślał, że donosy szkalujące jego osobę wysyłane są do urzędów na Podkarpaciu. Jeden z takich donosów skutkował kontrolą w mieszkaniu radnego.
– Był na mnie donos do Urzędu Miasta, do Delegatury Krajowego Biura Wyborczego w Tarnobrzegu, do Urzędu Wojewódzkiego, że nic nie robię dla Stalowej Woli, nie interesuję się mieszkańcami Stalowej Woli i ich sprawami, nie spotykam się z mieszkańcami. I co najważniejsze, że nie mieszkam w Stalowej Woli. Miałem nawet kontrolę u mnie w mieszkaniu, sprawdzano czy rzeczywiście mieszkam w Stalowej Woli, czy tu są moje rzeczy, musiałem nawet pokazać akt notarialny. Ten hejt obrażający mnie i nie tylko mnie to coś strasznego. To jest przykre, bo człowiek angażuje się, robi dużo dla miasta – sprawami, którego żyję na co dzień i takie coś mnie spotyka – mówił Dariusz Przytuła.
Radny w odpowiedzi na donosy dostarczone do różnych instytucji, skierował tam pisma wskazując m.in. przykłady swojej aktywności, organizowanych lub współorganizowanych akcji społecznych czy konsultacji. – Treść donosu jest identyczna, z tym co od roku czytam we wpisach pod różnymi artykułami na forach internetowych. Są one zamieszczane przez tę samą osobę, a cel jest jeden – oszkalować mnie w oczach mieszkańców. W donosie osoba podpisująca się jako „Wyborca”, kłamie pisząc, że nie spotykam się z wyborcami – pisze radny.
– Nie ma Sesji Rady Miejskiej, na której nie zgłaszałbym wniosków i interpelacji w sprawach ważnych dla mieszkańców, można to sprawdzić na stronie BIP Miasta Stalowa Wola. Sprawy poruszane przeze mnie we wnioskach i interpelacjach są zgłaszane przez mieszkańców, którzy kontaktują się ze mną przez telefon podany do publicznej wiadomości mieszkańców i z którymi się spotykam na osiedlach nie tylko ze swojego okręgu wyborczego, ale jako radny całego Miasta na wszystkich osiedlach – dodaje radny.
Hejt ma też oczywiście swój wymiar internetowy. Radny przyznaje, że uderzające w niego treści publikowane są w przestrzeni internetowej niemal codziennie. Na swoim profilu społecznościowym podaje przykład jednego z takich wpisów (pisownia oryginalna) „Dajcie na prezesa Dareczka Przytułę z rzeszowa. Zamiast uczciwie złożyć mandat usilnie stara się udowodnić, że jest mieszkańcem Stalowej Woli. Chłopie, weź miej odwagę spojrzeć w lustro i skończ z tym oszukiwaniem mieszkańców Stalowej Woli. Nie mieszkasz już tu, wpadasz tylko po słoiki i polansować się. Zajmij się problemami Zalesia, tak będzie uczciwie (albo wygraj ten konkurs i wróć do Stalowej Woli)”.
– Najciekawsze, ale też podejrzane jest to, że osoba/osoby mnie hejtujące uaktywniają się w godzinach 7.30 – 15.30 – mówi Dariusz Przytuła.
Radny zaznacza, że zjawisko hejtu na jego osobę tak przybrało na sile, że czuje się zagrożony i obawia się o zdrowie i życie nie tylko swoje, ale także swoich bliskich i domowników. – To już nie jest normalne to szczucie i narażanie mojego zdrowia – mówi Dariusz Przytuła.
– Zgłaszałem sprawę wielokrotnie na policję, ale okazuje się, że osoby mnie hejtujące korzystają chyba z jakichś urządzeń, programów – nie wiem bo nie znam się na tym w konsekwencji czego okazuje się, że ich IP jest na przykład ze Szwecji czy Francji – dodaje radny.