– Zostając nowym szefem Cechu, dostał pan 32 głosy, czyli poparcie wszystkich uczestników walnego zgromadzenia. Zważywszy, że Cech skupia 157 zakładów, to frekwencja na walnym była słaba. Nie ma pan poczucia zawodu?
– Rzeczywiście, biorąc pod uwagę liczbę członków, to nie wygląda to najlepiej. Ale porównując to z frekwencją w innych cechach na Podkarpaciu, to procentowo nie wypadamy tak źle, bo tam frekwencja sięga 10-15 procent, a u nas mieliśmy 20. Oczywiście, nie chcę się tym pocieszać i chciałbym, by nasi członkowie byli aktywniejsi. Na pewno jakiś wpływ na rozluźnienie naszych więzi, także towarzyskich, miała pandemia, przez dwa kolejne lata nie organizowaliśmy w Cechu wigilii. Trzeba więc to teraz jakoś odbudować.
– Co zatem nowy Starszy Cechu chce zmienić w jego działalności, ma pan jakiś konkretny plan?
– Przede wszystkim chciałbym doprowadzić do większego scalenia naszego środowiska, zważywszy, że skupiamy szeroki wachlarz branż zakładów i usług. Myślę tu o różnych programach pomocowych, jest nowa perspektywa unijna, z której być może uda się pozyskać środki np. na szkolenia zawodowe pracowników. Pamiętajmy jednak, że nie każdy zakład szkoli nowych pracowników, no i muszą być jeszcze chętni do nauki zawodu. A branżowo dominują u nas zakłady fryzjerskie, których w Cechu mamy 53.
– A jak to wygląda od strony pana branży, czyli piekarnictwa?
– Klasy wyłącznie piekarniczej czy cukierniczej nie ma w żadnej szkole w Stalowej Woli. Są klasy wielozawodowe, czyli kucharz połączony z piekarzem, cukiernikiem. Cały czas procedowana jest też nowa ustawa o rzemiośle. Z tego co mi wiadomo, część proponowanych zapisów jest dla rzemieślników korzystna, ale część wprost przeciwnie. Nie ukrywam, że nie jest łatwo rzemieślnikom przebić się ze swoim głosem do ustawodawcy. A prawda jest taka, że patrząc na to, jak wygląda rynek i ogólna sytuacja gospodarcza, to nie czekają nas łatwe czasy. Wszystkie ceny rosną, ceny usług także. Trzeba się więc w tej inflacyjnej rzeczywistości umieć poruszać.
– W 2021 r. premier Morawiecki, zapytany, po ile jest chleb, zrobił dłuższy wykład i w końcu nie odpowiedział. Teraz były premier Tusk straszy chlebem po 30 zł za bochenek, powołując się na niektórych ekspertów. To ile zapłacimy za chleb pod koniec 2022 roku?
– Sytuacja jest bardzo dynamiczna. Myślę, że 30 zł za standardowy bochenek to jednak przesada, ale jesienią i początkiem przyszłego roku podwyżki cen pieczywa będą nieuniknione i np. 10 zł za przeciętny chleb jest całkiem realne. Wiąże się to oczywiście z nieuchronnym wzrostem cen prądu i gazu, które w piekarnictwie są bardzo ważnym czynnikiem kosztów.
Jeżeli teraz, jako przedsiębiorca, spróbowałby pan podpisać kontrakt na dostawy prądu na przyszły rok, to jest to praktycznie niemożliwe. Polska Grupa Energetyczna nie proponuje dziś żadnych kontraktów, bo tak wielka jest niepewność na rynku. A jeśli już dostanie pan ofertę, to ma pan 40 minut na podjęcie decyzji, czy podpisać umowę na cały przyszły rok czy też nie. Z tego co widzę, cena za magawatogodzinę na giełdzie energii dobija do 2,5 tys. zł, gdzie rok czy półtora wstecz było to 300-400 zł. Podobnie jest także na rynku gazu ziemnego, choć tu są jeszcze jakieś bonifikaty, ale nikt nie wie, do kiedy będą utrzymane.
– A jak przez pandemię przeszła pańska firma? Musiał pan kogoś zwolnić czy ograniczyć produkcję?
– Zatrudniam ok. 20 osób i nie musiałem nikogo zwolnić w związku z pandemią. Był to też czas, gdy nie było jeszcze takich skoków cen energii. Mam stałe grono odbiorców i myślę, że utrwaloną już pozycję na lokalnym rynku.
– Widziałem niedawno materiał o galopujących cenach, zilustrowany jagodzianką po 23 zł! Wyobraża pan sobie taki przypadek?
– Biorąc pod uwagę pośredników, marże, rosnące ceny cukru, mąki i jakość nadzienia: czy były to świeże jagody czy mrożone, to jestem w stanie taką cenę sobie wyobrazić, choć nie wiem, jaka była gramatura tej jagodzianki po 23 zł. Tym bardziej, że ze względu na suszę wysyp jagód jest słaby, więc są one drogie.
– U pana za ile kupię zwykłą jagodziankę?
– Drożdżówka z jagodą kosztuje 2-2,5 zł. Powiedzmy sobie wprost: sytuacja na rynku piekarniczym jest taka, że pozostaną na nim nieduże zakłady rzemieślnicze robiące tradycyjne pieczywo dla określonego klienta oraz wielcy rynkowi gracze nastawieni na przemysłową skalę produkcji. Coś jak na rynku piwa, gdzie mamy wielkie browary i lokalne zakłady warzące piwa tzw. kraftowe. Pozostaje pytanie, czego klienci oczekują?
– Wiele pewnie odpowie, że pieczywa bez polepszaczy…
– Polepszacz ma działanie wielosegmentowe. Jeżeli idziemy w stronę obróbki maszynowej, gdzie wymagana jest duża powtarzalność ciasta, to trzeba je standaryzować, stosując m.in. odpowiednią mąkę i polepszacze. W tradycyjnym piekarnictwie, tym rzemieślniczym, gdzie mamy obróbkę ręczną, tego można nie robić, ale potrzebny jest do tego dobrze wykształcony piekarz. Ja np. nie stosuję polepszaczy i produkuję pieczywo w tradycyjnych recepturach, w oparciu o fermentację wielofazową.
– To czego życzyć piekarzom na te trudne czasy?
– Przede wszystkim spokojnych nocy, bo ta nasza praca odbywa się głównie o tej porze. Ale myślę, że tak generalnie, największe życzenie przedsiębiorców zajmujących się produkcją czy usługami to stabilność i przewidywalność w biznesie. To jest dziś najważniejsze.
– A czego życzyć Cechowi Rzemieślników i Przedsiębiorców w Stalowej Woli?
– Oprócz tej stabilności także i rozwoju. Zapraszamy do nas firmy niezrzeszone do tej pory w Cechu. Tu dodam, że ta przynależność jest obowiązkowa, jeżeli jakiś zakład chce szkolić uczniów. Dla tych, którzy rozpoczynają działalność oferujemy pomoc zarówno w prowadzeniu księgowości, rozliczeń podatkowych, sporządzaniu wniosków do PFRON-u, jeśli ktoś zatrudnia osoby niepełnosprawne, mamy własną przychodnię lekarską.
– Nie marzy się panu powiększenie Cechu, np. do 200 zakładów?
– Marzenia są piękne, ale nie zawsze się spełniają. Powtarzam: zapraszamy wszystkich chętnych. Z tego co wiem, są pytania od nowych przedsiębiorców o członkostwo w Cechu, i z czym to się wiąże.
– A jakie są koszty tego członkostwa?
– Wpisowe wynosi 150 zł, a składka roczna to 360 zł. Te 157 zakładów, które zrzeszamy, czyni nas jednym z większych cechów na Podkarpaciu, zrzeszonych w Izbie Rzemieślniczej w Rzeszowie.
– Obejmując stery w stalowowolskim Cechu po Antonim Kłosowskim, zastąpił pan wieloletniego przedsiębiorcę, samorządowca i społecznika. Nie miał pan tremy?
– Antek działał w Cechu od wielu lat, wszystko miał w małym palcu, poukładane, szukał nowych pomysłów, inicjatyw. Niełatwo będzie mu dorównać, ale cóż… Próbować trzeba. Byłem już członkiem zarządu Cechu jako sekretarz przez jedną kadencję, a z piekarnictwem jestem związany od 1988 roku, gdy jako 12-letni chłopak pomagałem ojcu w zakładzie. W swoim fachu przeszedłem wszystkie zawodowe szczeble: od czeladnika do mistrza i technologa żywności. Sprawy rzemieślników i przedsiębiorców nie są mi więc obce i, doskonale znam zalety i wady pracy na własny rachunek.