– Pełni pan funkcję starosty już drugą kadencję. Z jakich swoich dokonań jest pan najbardziej zadowolony?
Uważam, że zarówno ta kadencja, jak i poprzednia, jest bardzo owocna. Zrealizowaliśmy wiele zadań uważanych dotąd za niewykonalne. Jest kilka inwestycji, które są dużym sukcesem.
– Proszę podać przykłady, najważniejsze to…?
Po pierwsze – inwestycje zrealizowane w szpitalu. Na przykład blok operacyjny, który od 15 lat był dopuszczany do użycia warunkowo, bo nie spełniał wymaganych standardów. Wreszcie to się zmieniło. W szpitalu zrobiliśmy jeszcze wiele innych rzeczy, m.in. nowoczesny OIOM, oddział udarowy, SOR, lądowisko dla helikopterów, czy nowe oddziały kardiologiczny i ortopedyczny, które wkrótce będą gotowe. Zainwestowaliśmy w szpital już około 100 milionów złotych.
Druga sprawa – drogi, które zostały wykonane w Stalowej Woli i powiecie. W mieście to ulica Poniatowskiego, Przemysłowa, Popiełuszki, a teraz będziemy realizować ulicę Mickiewicza oraz Żwirki i Wigury. To też inwestycje liczone w milionach. Były bardzo oczekiwane przez mieszkańców przez lata. Wiele dużych inwestycji drogowych udało się wykonać również na terenie gmin wiejskich. Co ważne, w realizacji zadań drogowych współpracowaliśmy z gminami, ale też Lasami Państwowymi, no i otrzymaliśmy duże wsparcie w postaci środków rządowych, o co osobiście zabiegał wiceminister infrastruktury Rafał Weber.
Oświata – to kolejne bardzo ważne ogniwo. W zasadzie wszystkie szkoły przeszły termomodernizację, zostały kompleksowo wyremontowane, założono fotowoltaikę. Została tylko „budowlanka”, ale mamy teraz projekt także na jej termomodernizację. We wszystkich szkołach albo już zrobiliśmy, albo kończymy, remonty sal gimnastycznych. Na przyszły rok mamy złożony projekt na remont ostatniej sali – w „jedynce”.
– Jakie wyzwania stoją jeszcze przed powiatem?
Największym naszym wyzwaniem jest szpital. Oprócz tego, że robimy ogromne inwestycje, i to nam dobrze idzie, to jednak finansowanie szpitala jest kosztowne, źle skalkulowane. Z tych pieniędzy, które wpływają z NFZ nie da się szpitala utrzymać. W tym roku planujemy przystąpienie do restrukturyzacji szpitala.
– Na czym ma to polegać?
Przez profesjonalną zewnętrzną firmę został przygotowany plan naprawczy. Ta firma nam podpowiada jaką drogą trzeba pójść. Wszystko odbywa się w porozumieniu z Bankiem Gospodarstwa Krajowego, który będzie nam pomagał w finansowaniu szpitala. Chodzi o to by środki z Funduszu wystarczyły na utrzymanie placówki. Z tym problemem borykają się niestety dzisiaj niemal wszystkie szpitale w Polsce.
– Stawki z NFZ-tem można negocjować?
Nie, to są sztywne kwoty. Będzie niedługo procedowana w Sejmie ustawa o restrukturyzacji szpitali. Ona ureguluje sposób spłaty przez szpitale posiadanych zobowiązań według pewnego harmonogramu, a wierzyciele nie będą mogli żądać odsetek. To pozwoli w określonym czasie spłacić zobowiązania bez dodatkowych kosztów, a odsetki stanowią przecież dużą kwotę.
– Jakie jest obecnie zadłużenie szpitala w Stalowej Woli?
Zobowiązań wymagalnych mamy około 15 milionów złotych. Odsetki od tego to poważna kwota.
– Co najbardziej obciąża budżet placówki?
Koszty osobowe, w szpitalu pracuje około 900 osób. Ale nie tylko to. Leki są bardzo drogie i ciągle drożeją, ponadto koszt zakupu mediów. Jest wiele pozycji.
– Podobno szpital jest przygotowywany do prywatyzacji?
Nie, to absolutnie nie wchodzi w grę, to plotka. W Polsce wiele szpitali zostało sprywatyzowanych, ale nie na Podkarpaciu. U nas tylko jeden szpital, w Łańcucie, w pewnym stopniu jest sprywatyzowany, ale i tak pakiet większościowy ma samorząd. Pozostałe placówki są publiczne.
– Zdecydowanie więc przecina pan te pogłoski?
Tak, nie ma planów prywatyzacji. Proszę pamiętać, że prywatne szpitale utrzymują głównie te oddziały i wykonują te procedury, które się opłacają. Najchętniej przeprowadzają więc dobrze płatne przez NFZ zabiegi i jak najszybciej wypisują ludzi do domów. A co ze starszymi, schorowanymi ludźmi, których stan zdrowia wymaga na przykład 10 czy 15 dni hospitalizacji choćby na Oddziale Wewnętrznym? Prywatne placówki unikają takich pacjentów, bo na nich się traci, a nie zarabia. A takich osób jest dużo i musimy o nich pamiętać. Nie wyobrażam sobie, żeby nasi mieszkańcy musieli szukać takiej pomocy na przykład aż w Rzeszowie. Dlatego musimy skutecznie zrestrukturyzować nasz szpital, a nie prywatyzować go, ponieważ to wiązałaby się najpewniej z dużym ograniczeniem jego działalności.
– Jak długo potrwa wychodzenie szpitala na prostą?
Zakładamy, że potrwa to około czterech-pięciu lat. Według naszych obliczeń i planu naprawczego, w 2026 roku szpital powinien wyjść na prostą.
– Dlaczego teraz jest możliwa poprawa sytuacji szpitala, a do tej pory nie dało się tego zrobić? Gdzie były popełniane błędy?
Do wybuchu epidemii sytuacja była zła, ale nie tragiczna. Pandemia pogrążyła nas bardzo. W tym czasie realizacja naszego kontraktu była czasami na poziomie około 25 procent. I za tyle płacił NFZ. Przed pandemią przez lata zamykaliśmy budżet szpitala na koniec roku w pobliżu kosztów amortyzacyjnych, które wynosiły 7-8 milionów i strata była podobna więc wynik oscylował koło zera. I tak ciągnęliśmy przez lata.
– Wierzy pan w powodzenie planu naprawczego?
Mamy naprawdę dobry profesjonalny plan naprawczy. Firma, która go przygotowała, będzie też kontrolować jego realizację. Jeśli wejdziemy we współpracę z bankiem, to on także będzie nas nadzorował. Wszystkie założenia programu będą musiały być wykonane punkt po punkcie.
– Kosztowna jest obsługa takiej firmy restrukturyzacyjnej?
W stosunku do kontraktu szpitala wynoszącego około 100 milionów złotych, to nie. Rocznie to kwota nieco ponad 70 tysięcy złotych. Ta firma specjalizuje się w restrukturyzacji szpitali.
– W ostatnim czasie znacząco wzrosły ceny energii. Bardzo to odczuliście?
Zdecydowanie odczuwamy te podwyżki. Nie ma wśród placówek powiatu takich, które by się samofinansowały. Do oświaty dopłacamy cały czas.
– Oświata chyba nigdy się nie bilansowała.
To prawda, ale teraz dopłacamy nie dziesiątki tysięcy, ale miliony.
– Skąd powiat bierze na to pieniądze?
Musimy wszystko utrzymać, więc zabieramy środki z inwestycji.
– O ile wzrosły koszty utrzymania placówek?
Myślę, że w granicach 30 procent. I to same media. A rosną też koszty osobowe, tak, jak w szpitalu, gdzie do podwyżek obligują decyzje ustawodawcy.
– Czy w placówkach podległych powiatowi jest pełna obsada? Na przykład w szpitalu, nie brakuje lekarzy?
Lekarzy rzeczywiście brakuje, chociaż to nie jest duża skala. W Polsce słyszymy nawet o zamykaniu oddziałów, u nas aż tak źle nie jest. Wiadomo, że zawsze jest jakiś ruch w kadrach, ale powinno być to uzupełniane. I z tym jest problem. Gdy odejdzie ktoś z kadry lekarskiej trudno to uzupełnić.
Są takie specjalizacje, których bardzo brakuje, na przykład urologów. Dzisiaj pozyskać do pracy urologa na Podkarpaciu jest niemożliwe. Byłem nawet u konsultanta wojewódzkiego, prosiłem żeby nam kogoś podesłał, niestety, nie ma szans.
– Mieliśmy niedawno sygnał od Czytelnika, który skarżył się na nocną i świąteczną opiekę medyczną, miał problem z dostępem do lekarza.
W dobie pandemii wiele POZ-etów „załatwiało” większość pacjentów na telefon. Stąd w wielu sytuacjach, jedynym dostępnym dla pacjenta podmiotem medycznym był szpital. Czasem wręcz „czarno” było przed gabinetami, problem był niesamowity. Trzeba też otwarcie powiedzieć, że nie ma zbyt wielu lekarzy chętnych do pracy na nocnej i świątecznej opiece. To nie problem z organizacją pracy, tylko z obsadą powoduje te kłopoty. Potrzebujemy tam non-stop dwóch lekarzy. Pacjenci są obsługiwani nie tylko na miejscu, realizowane są też wyjazdy do domów.
– A jak z naborem w szkołach?
Mamy niezły nabór, nie narzekamy. Wszystkie szkoły są wypełnione. Nasza najmniejsza szkoła, w Rozwadowie, ma 700 uczniów.
– Nauczycieli nie brakuje?
Nie brakuje w sposób widoczny, ale niektóre specjalności są problematyczne. Ciężko znaleźć matematyka, informatyka czy fizyka. Na razie jakoś to uzupełniamy nauczycielami, którzy mogliby odejść na emeryturę, ale w niedalekiej przyszłości to będzie problemem.
– Macie uczniów z Ukrainy?
Tak, mamy. W Stalowej Woli nie ma aż tak dużego napływu Ukraińców, jak w innych miastach. U nas jest około 20 uczniów. Utworzyliśmy jedną klasę ukraińską do nauki języka. Niektórzy z nich w ogóle nie mówią po polsku.
– Są problemy z tą młodzieżą?
Nie mamy takich sygnałów. To grzeczna młodzież.
– Starostwo jest w jakiś sposób zaangażowane w pomoc Ukraińcom uciekającym przed wojną?
Świadczymy bardzo dużą pomoc, zorganizowaliśmy już pięć transportów samochodami ciężarowymi z darami. Skupiamy się na terenie Ukrainy zachodniej, bliżej naszej granicy. Przy pomocy wolontariuszek, którym bardzo dziękuję za zaangażowanie, prowadzimy również bezpłatne lekcje języka polskiego w I Liceum Ogólnokształcącym w Stalowej Woli.
– Przydają się kontakty sprzed wojny?
Różne ścieżki wykorzystujemy. Mamy podpisaną umowę o współpracy z Radziechowem, to miasteczko położone kilka kilometrów za Lwowem. Ślemy też pomoc do Czerwonogradu, który stanowi jeden rejon z Radziechowem. Dla szpitala w Radziechowie przekazaliśmy na przykład karetkę i różne sprzęty medyczne. Oni oczekują konkretnej pomocy. W najbliższym czasie planujemy przekazać im samochód strażacki. U nas ten samochód już swoje wysłużył, im jest bardzo potrzebny.
– Wróćmy jeszcze do wzrostu kosztów. Czy z tego powodu inwestycje zaplanowane przez powiat mogą być zagrożone?
Tak, są zagrożone, nie jestem o nie spokojny. Dam taki przykład: program Polski Ład. Bardzo dobrze go ocenialiśmy w samorządzie. Wymagane było tylko 5 procent własnych środków, super warunki. Ale co się okazuje. Dostaliśmy na ulicę Mickiewicza, Żwirki i Wigury 11 milionów 400 tysięcy złotych. Kosztorys opiewał na ponad 12 milionów, a dzisiaj żeby wykonać tę drogę potrzeba 36 milionów. Wzrost trzykrotny! Do tego coraz mniej firm chce brać udział w przetargach, wynika to między innymi z tego, że rozliczenie programów następuje na koniec. Przy dużej inwestycji trzeba byłoby wziąć kredyt, żeby ją zrealizować, a w to wykonawca nie chce wchodzić. Ponadto, firm budowlanych brakuje.
– To nie są dobre prognozy.
Pomimo wzrostu kosztów planujemy zrealizować tę inwestycję. Jak dobrze pójdzie to zrobimy także w tym roku drugą część ulicy Dąbrowskiego. Chcielibyśmy też, ale to już raczej nie w tej kadencji, zrobić ulicę Niezłomnych i KEN.
– Jak układa się współpraca z miastem?
Dobrze się układa, wspólnie realizujemy niektóre zadania. Współpracujemy na przykład przy remontach ulic. To bardzo ważna współpraca. Zacieśniamy też współpracę przy szpitalu. Planujemy opracowanie programu, zgodnie z którym miasto weźmie w swoją pieczę jeden z oddziałów szpitalnych. Planujemy powstanie nowego oddziału, neurochirurgii i miasto właśnie chce się w to włączyć i pomóc w jego wyposażeniu.
– Za kilka tygodni odbiera pan wyróżnienie dla powiatu, czego dotyczy?
Pochwalę się. Nasz powiat należy do jednego z najlepszych w Polsce, według kryteriów Związku Powiatów Polskich. Zdajemy do Związku relację z naszych działań, ze wszystkich obszarów naszej działalności. To jest punktowane i na koniec każdego roku powstaje ranking. Nasz powiat trzeci rok z rzędu plasuje się w pierwszej piętnastce w kraju. Za rok 2021 zajęliśmy siódme miejsce, najwyższe z dotychczasowych.