Przez pięć lat Zbigniew Markut prezes koła niżańsko-stalowowolskiego Światowego Związku Żołnierzy Armii Krajowej czynił starania, aby godnie upamiętnić postać Bolesława Usowa dowódcy partyzanckiego na Zasaniu w czasie niemieckiej okupacji. Dzięki biłgorajskiemu nadleśnictwu a zwłaszcza jego nadleśniczemu Andrzejowi Borowcowi udało się plan Markuta zrealizować.
5 czerwca 2022 r. w lesie w pobliżu Huty Nowej, gdzie dawniej mieściła się siedziba nadleśnictwa Huta Krzeszowska, w której nadleśniczym był późniejszy dowódca partyzancki Bolesław Usow „Konar”, postawiono kamień pamięci jemu poświęcony. Obok memuarystycznego kamienia stanęły cztery tablice informacyjne poświęcone temu dowódcy i wielkiemu patriocie. Jedną z nich ufundowało koło niżańsko-stalowowolskie ŚZŻAK.
Uroczystość odsłonięcia kamienia pamięci rozpoczęła się polową mszą świętą, w której uczestniczyło, zresztą jak w samej uroczystości, około trzystu ludzi. Wśród nich była liczna rzesza leśników na czele z nadleśniczym biłgorajskim Andrzejem Borowcem, dla których było to swoistego rodzaju święto, byli przedstawiciele władz samorządowych z pobliskich gmin, niżańsko-stalowowolska delegacja ŚZŻAK przybyła ze swoim sztandarem, w uroczystości uczestniczył wiceminister sprawiedliwości Marcin Warchoł, który mocno wspierał inicjatywę materialnego upamiętnienia partyzanckiego dowódcy.
W czasie uroczystości odsłonięcia kamienia pamięci przedstawiono sylwetkę bohatera tamtych czasów i jego patriotyczną drogę życiową. Były przemówienia gości, złożenie kwiatów, był hymn Polski. Uroczystość uatrakcyjnił występ Grupy Rekonstrukcji Historycznej im. Płk T. Zieleniewskiego z Majdanu Obleszcze z jej dowódcą Mirosławem Wielgusem. Na koniec była wspólna biesiada, z której, jak stwierdził jeden z jej uczestników nikt głodny nie wyszedł.
Bolesław Usow leczył się w różnych miejscowościach m.in. w Bielinach koło Ulanowa. Związał się z oddziałem partyzanckim „Ojca Jana” (Franciszek Przysiężniak) i po jego klęsce w końcu grudnia 1943 roku w Grabie, został mianowany zastępcą Przysiężniaka. Był bardzo dobrym dowódcą, dowodził partyzanckimi akcjami. Przed czerwcową antypartyzancką akcją Niemców w czerwcu 1944 roku dowodził oddziałem „Ojca Jana” i włączonym do niego oddziałem AK Jana Orła złożonego głownie ze zbiegłych pracowników stalowowolskich Zakładów Południowych. Oddział dowodzony przez niego stoczył pierwszą walkę w czasie niemieckiej akcji przeciwpartyzanckiej „Sturmwind 1” pod Janikami. Stamtąd przedarł się w rejon koncentracji partyzantki sowieckiej i polskiej w rejonie Porytowego Wzgórza. Dzięki znajomości terenu określił drogę wydostania się całego zgrupowania partyzanckiego z niemieckiego kotła. Po wydostaniu się z niemieckiego okrążenia odłączył się od sowieckich oddziałów i swoich żołnierzy umieścił na śródbagiennej wyspie Kruć, dzięki temu oddział przetrwał niemiecką pacyfikację. Po wejściu wojsk sowieckich rozwiązał oddział w rejonie Huty Krzeszowskiej.
W czasie stacjonowania Armii Czerwonej przez krótki czas na przełomie roku 1944 i 45 tkwił w podziemnych strukturach Narodowej Organizacji Wojskowej, objął stanowisko komendanta obwodu Jarosław. Zagrożony aresztowaniem wyjechał do Kwidzyna, gdzie objął posadę nadleśniczego. W lutym 1946 roku został aresztowany przez Urząd Bezpieczeństwa i osadzony w więzieniu w Lublinie, z którego po dwóch tygodniach wyszedł dzięki interwencji mieszkańców Huty Krzeszowskiej, zeznaniom Mikołaja Kunickiego dowódcy polsko-sowieckiego oddziału partyzanckiego oraz prawdopodobnie sowieckich oddziałów partyzanckich na terenie Lubelszczyzny. Pracował jako nadleśniczy w kilku nadleśnictwach, głównie w Kwidzynie. Jako inżynier leśnik miał bardzo dobrą opinię, ale wciąż był inwigilowany przez komunistyczny aparat bezpieczeństwa. Poniósł śmierć w wypadku drogowym w Kwidzynie 30 lipca 1954 r. Sprawa ta do końca nie została wyjaśniona, zachodziło podejrzenie, że wypadek sprokurowały władze bezpieczeństwa. Jego pogrzeb był wielką manifestacją polskiego patriotyzmu.