Niepokój o przyszłość Huty Stalowa Wola i całego polskiego przemysłu zbrojeniowego pod rządami PiS, wyraził goszczący w Stalowej Woli wiceprzewodniczący Platformy Obywatelskiej Tomasz Siemoniak, były minister obrony narodowej.
– Odpowiedzialni politycy rządu powinni patrzeć na 5, 10, 15 lat naprzód, jeśli chodzi o rozwój polskiego przemysłu obronnego, a dziś nie ma tej perspektywy, wszystko jest doraźne, chwilowe. Nie wykorzystuje się też ogromnego potencjału polskiej zbrojeniówki – mówił Tomasz Siemoniak.
W Stalowej Woli gościł 6 czerwca, spotykając się tu z lokalnymi działaczami PO i pracownikami HSW, a potem odbyła się konferencja prasowa.
Według Siemoniaka, wiele dobrego działu się w przemyśle obronnym do 2015 roku (uratowanie HSW, licencja na podwozie dla armatohaubicy Krab i faktyczne rozpoczęcie tego programu, konsolidacja przemysłu obronnego w Polskiej Grupie Zbrojeniowej).
Kadrowe tsunami i kontrowersyjne kontrakty
– A potem, po 2015 roku, gdy przyjeżdżam do HSW, to albo protestując, albo wskazując na to, co złego się dzieje w polskim przemyśle zbrojeniowym. Bo najpierw przeszło po nim kadrowe tsunami dziwnych nominacji, a potem cała seria decyzji trwających do dziś, które tak naprawdę przy wielkich kontraktach polski przemysł obronny pomijają, także w zakupie technologii czy w offsecie (zamówienia w Polsce, rekompensujące nam kontrakty z zagranicznymi dostawcami – red.) – stwierdził Tomasz Siemoniak
Wymienił tu dwa projekty zbrojeniowe: Homar – program artylerii rakietowej o zasięgu do 300 km (Huta Stalowa Wola miała w nim uczestniczyć) i Narew – rakietowy system obrony powietrznej krótkiego zasięgu, które, jak to ujął: „szczególnie powinny angażować polską zbrojeniówkę”, a tak się nie dzieje. Np. zamiast realizować program Homar, w 2018 r. Polska zdecydowała się na zakup amerykańskiego systemu HIMARS.
Za pozytywny przykład uznał natomiast sprzedaż do Ukrainy partii armatohaubic Krab produkowanych w Stalowej Woli.
HSW jest marginalizowana
W sprawie niepewnej przyszłości polskiej zbrojeniówki i sytuacji HSW wtórowała mu była posłanka PO ze Stalowej Woli, Renata Butryn.
– Dla nas najważniejsza jest Huta i jej losy, bo to ona będzie filarem rozwoju miasta na kolejne dekady. Huta miała być też europejskim centrum artylerii, miała nawiązać ścisłą współpracę z WB Electronics (polska prywatna firma zbrojeniowa – red.), skąd do Stalowej Woli miało trafić 100 inżynierów. Niestety, HSW jest marginalizowana, a jeśli chodzi o produkcję u nas bojowego wozu piechoty, to słyszymy, że taki wóz może być sprowadzany z Korei. To są bardzo niepokojące sygnały – mówiła Renata Butryn.
Odnosząc się do sprzedaży Krabów do Ukrainy, podkreśliła natomiast, że pieniądze z tej transakcji powinny trafić do HSW, bez prowizji dla Polskiej Grupy Zbrojeniowej, „bo PGZ tak naprawdę nie ma nic”.
Misiewicze mają się dobrze
Z kolei podkarpacki poseł PO Marek Rząsa zwrócił uwagę, że na wcześniejszym spotkaniu padały przykłady, jak w Stalowej Woli, w samej Hucie, „PiS potrafi zagospodarowywać swych kompletnie niekompetentnych ludzi na odpowiedzialne stanowiska”. – Kogo pan miał na myśli? – dopytała „Sztafeta”
– Stalowa Wola jest tak małym miastem, że chyba nazwisk nie trzeba podawać. Tysiące takich przykładów mamy w całej Polsce, i Stalowa Wola nie jest tu, niestety, wyjątkiem – odpowiedział poseł Rząsa.
W sukurs przyszła mu Renata Butryn. – Wszyscy doskonale wiemy, że tworzy się specjalne stanowiska dla takich ludzi, na przykład specjalista ds. społecznych w HSW. Wszyscy państwo wiecie, o kogo tu chodzi (o Stanisława Sobieraja, przewodniczącego Rady Miejskiej Stalowej Woli – red.). Od spraw społecznych są przecież związki zawodowe, a tu nagle powołuje się kogoś na wysokie i dobrze płatne stanowisko. Szkoda na to pieniędzy. Lepiej wydać je na zatrudnienie inżyniera, który będzie prowadził jakiś projekt badawczy. Także w różnych radach nadzorczych Misiewicze mają się dobrze – powiedziała Renata Butryn.
Dużo rządowej propagandy
Tomasz Siemoniak przypomniał też, że kiedy u władzy była PO, to rządowe zamówienia w polskiej zbrojeniówce sięgały 60 proc. wszystkich kontraktów, a teraz jest to tylko 20-30 proc. I że to dzięki poprawce opozycji do ustawy o obronie ojczyzny, rząd ma 3 miesiące na przedstawienie planu natychmiastowego wsparcia potencjału obronnego: co, kiedy, za ile i gdzie kupuje, a termin ten mija już w sierpniu.
– Jest dużo rządowej propagandy, jak kupujemy system HIMARS, to od razu 500 wyrzutni, nikt nie patrzy na pieniądze, na terminy, korzystając, że w warunkach wojny w Ukrainie jest zgoda społeczna na takie zakupy. Ale musi to być rozsądnie robione, na pewno HIMARS jest teraz bardziej potrzebny Polsce niż F-35 i czołgi Abrams. Oczekujemy od rządzie takiego racjonalnego podejścia. Na razie dziennikarze branżowi spekulują i łapią się za głowę. Bo w polskich warunkach nie ma sensu inwestować w drugi czy trzeci bojowy wóz piechoty, czy w kolejny typ czołgu – podkreślił Tomasz Siemoniak.
Panie Siemoniak Pan nigdy nie był Fachowcem od Uzbrojenia.Koledzy wybrali i tak musiało być.Pana zawód jest całkiem inny.Co Pan z Kolegami zrobił dla Polskiej Armii? Nic zlikwidował Pan Armię Polską by była słaba i podporządkowana Kremlowi.Weż Pan się za co innego bo już jest nie miło słuchać Pańskich wypocin.