Sylwia Walania Telega, młoda rzeźbiarka, którą świat sztuki poznał przez jej pracę „Maranata”, obecnie przygotowuje się do swojej indywidualnej wystawy w warszawskim oddziale Muzeum Jana Pawła II i Prymasa Wyszyńskiego. Pochodząca z ziemi leżajskiej artystka powiedziała „Sztafecie” o swojej twórczości i jej niełatwych początkach.
Sylwia urodziła się w Leżajsku, a obecnie mieszka w sąsiednich Wierzawicach. Ukończyła Liceum Plastyczne w Jarosławiu, a w 2020 r. ukończyła z wyróżnieniem Rzeźbę na Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie w pracowni prof. Karola Badyny. Swoją przygodę ze sztuką 27-latka rozpoczęła już w szkole podstawowej. O jej ogromnym talencie szybko przekonali się pedagodzy.
Marzenia o sztuce
– Przed rozpoczęciem nauki w Liceum Plastycznym w Jarosławiu o sztuce nie wiedziałam prawie nic. W mojej rodzinie nie ma tradycji artystycznych, choć podobno mój dziadzio przejawiał talent plastyczny. Niestety jego przedwczesna śmierć nie pozwoliły mi tego zweryfikować – mówi Sylwia. – Predyspozycje, a także marzenia o zostaniu artystką miałam już w trakcie nauki wczesnoszkolnej. To wtedy pierwszy raz powiedziałam, że chcę zostać „malarką”. Pamiętam, że moja nauczycielka bardzo mnie chwaliła, a mnie sprawiało wielką radość, kiedy mogłam coś narysować. Moja rodzina, starsze kuzynostwo również na tym korzystało, często tworzyłam prace plastyczne, które zamiast poczucia nadmiaru obowiązku sprawiały mi wielką radość. W późniejszych latach, w trakcie gimnazjum notorycznie zarabiałam wykonując kolegom i koleżankom prace plastyczne.
Jak wspomina leżajska artystka to, że na poważnie zainteresowała się sztuką to zasługa Marty Rudzińskiej, bibliotekarki ze szkoły w Wierzawicach, która przekonała ją do wyboru szkoły plastycznej. – Dzięki niej, ja i moi rodzice, dowiedzieliśmy się czym jest szkoła plastyczna – przyznaje po latach.
Zetknięcie z ceramiką
– Przyznam się, że nauka w szkole plastycznej szła mi bardzo dobrze, dzięki czemu na studia dostałam się z pierwszego miejsca. Wybrałam rzeźbę ponieważ naturalnie ciągnęło mnie do niej. Może to wynikało z tego, że w wieku 9-12 lat uczęszczałam na zajęcia snycerskie. Bardzo mi się to podobało, ale w szkole plastycznej niestety nie mieliśmy snycerstwa. Raz jedynie rozpoczęłam rzeźbę w drewnie, której nie udało mi się skończyć – przyznaje Sylwia Walania Telega.
W jarosławskiej szkole plastycznej przyszła rzeźbiarka zaczęła pracować w glinie rzeźbiarskiej. – Bardzo to polubiłam, miałam zdolność do naśladowania przedmiotów w glinie. Z ceramiką w szkole spotkałam się tylko raz, ale od tego momentu zaczęła mnie interesować – mówi.
Na studiach w krakowskiej ASP, kiedy miała możliwość wybrania jednej pracowni materiałowej, spośród metalu, kamienia, drewna wybrała właśnie ceramikę. – Właśnie wtedy zaczęła się moja przygoda z ceramiką – podkreśla.
Bambi, Maranata i osiem błogosławieństw
Jak wspomina Sylwa, jej pierwsze prace plastyczne warte zauważenia powstały już w szkole podstawowej. – Pamiętam, że namalowałam sarenkę patrząc na puzzle przedstawiające bajkę Bambi. Ta praca jest moim pierwszym wspomnieniem, była to pierwsza albo druga klasa. Niestety nie zachowała się – opowiada.
Jednak to nie rysunek, ale ceramika i rzeźba stały się jej najbliższe. – Ceramika artystyczna jest mi zdecydowanie bliższa. W ceramice artystycznej mogę puścić wodze fantazji – mówi artystka. – Inspiracje znajduje wszędzie. Wszystko zależy od tego nad czym w danej chwili pracuje. Obecnie przygotowuje się do indywidualnej wystawy w Warszawie o ośmiu błogosławieństwach. Jest to dla mnie wielkie wyróżnienie, ponieważ wystawa będzie miała miejsce w Oddziale Muzeum Jana Pawła II i Prymasa Wyszyńskiego w Warszawie.
“Pan przyszedł”
Warszawskie Muzeum Jana Pawła II ma dla Sylwii szczególne znaczenie. To tu prezentowana była jej instalacja „Maranata”. Praca ta zdobyła Grand Prix w II edycji Międzynarodowego Konkursu Sztuki Współczesnej i była prezentowana w Muzeum Jana Pawła II przez 4 miesiące. Pokazano ją także w Galerii Zofii Weiss w Krakowie. Obecnie instalacja znajduje się w Muzeum Ziemi Leżajskiej.
– Ta instalacja jest dla mnie ważna, ponieważ jest moją pracą dyplomową. Słowo „Maranata” oznacza „Pan Przyszedł”, jest to zapis biblijny, który pojawia się dwukrotnie w Piśmie Świętym. Instalacja „Maranata” oznacza śmierć człowieka i jego przejście do innej rzeczywistości – wyjaśnia zaczenie swojego dzieła.
Idzie swoją drogą
Czy jej sztuka znajduje nabywców? Do kogo trafiają jej prace, do kolekcjonerów czy też do osób nieobcujących na co dzień ze sztuką? – To trudne pytanie. Obecnie skupiam się na mniejszych formach, na które chętne są osoby nie dysponujące większymi zasobami pieniężnymi, są to prace praktyczne. Rzeźby artystyczne wystawiam w galeriach sztuki – przyznaje. – Jestem na początku swojej drogi, przede wszystkim muszę utrzymać swoją pracownię. Pozostały czas poświęcam na swoje indywidualne pomysły. Niestety jest go dużo mniej.
Sylwia Walania Telega przyznaje, że rynek sztuki jest bardzo wymagający i trudno na nim zaistnieć, ale nie ma znaczenia czy ktoś pochodzi z Warszawy, Krakowa czy z niewielkich Wierzawic. Ważna jest sztuka, którą się tworzy.
– Każdy ma szansę zaistnieć na rynku sztuki i nie ważne czy pochodzi z małej miejscowości czy z dużego miasta. Liczy się tylko to, jakie prace robi. Jednym idzie to łatwiej, innym trudniej. Wszystko zależy od determinacji – przyznaje artystka. – To co mogłabym poradzić młodym twórcom, a także osobom, które zaczynają bądź zastanawiają się nad drogą artystyczną to, żeby się nie poddawali i podążali za swoimi marzeniami. Znam wielu ludzi zdolnych, lecz zniechęconych trudnościami w byciu artystą. Bardzo mi przykro, że zrezygnowali. W sztuce nie chodzi jednak o to, żeby pieniądze określały skalę sukcesu. Gdyby Van Gogh, czy Cezanne’a myśleli tymi kategoriami nie namalowaliby nic.
Czytaj również:
Komentarze 1