700 stron liczy wspomnieniowa książka Marka Pietrzykowskiego „Samo życie i już!”, którą autor promował na spotkaniu w Centrum Aktywności Seniora w Stalowej Woli. – To niesamowite, że w jednym życiu zmieściło się tyle amerykańskich filmów – mówiła, gratulując i wręczając mu kwiaty, szefowa CAS, Bogna Latawiec.
Pochodzący z Krakowa 69-letni Marek Pietrzykowski, w latach 1978-2002 był pracownikiem Ośrodka Badawczo-Rozwojowego Maszyn Ziemnych i Transportowych, Huty Stalowa Wola i jej spółki handlowej Dressta, a także szefem miejscowego salonu Toyoty.
Do Stalowej Woli przybył z żoną, Grażyną, pod koniec 1978 r. Skusił ich różowy dodatek „Export” do tygodnika „Polityka”, w którym znalazł artykuł o Hucie Stalowa Wola oraz mapę krajów i kontynentów, dokąd HSW eksportowała swoje wyroby. Tak podbiło to jego wyobraźnię, że ruszył z żoną do tej ich „Ameryki nad Sanem”, gdzie spędzili 24 lata. Tu był ich pierwszy dom, tu urodziły się ich dwie córki. Stąd wyruszał w świat w liczne zawodowe delegacje, gdzie los nie skąpił mu wielu niesamowitych przygód.
Od dzieciństwa Marek Pietrzykowski to także człowiek rozlicznych pasji: szybowce, samoloty, balony, wędrówki po górach, taternictwo i akcje ratownicze z GOPR, nurkowanie, pływanie na desce, morsowanie, żeglarstwo morskie. Barwnie opowiadał o tym wszystkim podczas autorskiego spotkania, dziękując ludziom, których spotkał na swej życiowo-zawodowej drodze, a szczególnie czterem „kapitanom”, jak ich nazwał, z żoną na czele.
– Jak wracałem ze świata do domu, to mój port trwał, zawsze był zadbany, a córki zaopiekowane. Bez niej, bez kapitan Grażyny, nie mógłbym realizować tych swoich pasji, nie byłoby też tej książki – mówił Marek Pietrzykowski.
Więcej o nim i spotkaniu w CAS, w papierowym wydaniu „Sztafety”.
Czytaj również: