– Ja to oceniam jako czystą spychologię. Prezydent i przewodniczący rady oglądają się na szefa komisji gospodarki komunalnej, ten na radnych, a ci w większości wolą się nie wychylać – tak niemoc wokół powołania komisji zajmującej się opiniowaniem wniosków dotyczących nazewnictwa ulic w Stalowej Woli skomentował jeden z czytelników „Sztafety”.
Sprawę opisaliśmy w poprzednim numerze naszego tygodnika, przy okazji wniosku radnego Jerzego Augustyna o nadanie nowemu rondu na skrzyżowaniu ul. Popiełuszki i Okulickiego imienia Antoniego Kłosowskiego, zmarłego niedawno byłego przewodniczącego Rady Miejskiej Stalowej Woli, znanego społecznika i przedsiębiorcy. A pojawiły się też sugestie, by w przestrzeni publicznej miasta uhonorować także nieżyjącego już byłego prezydenta Alfreda Rzegockiego.
Przyspieszenie i personalne propozycje
Obecny szef rady, Stanisława Sobieraja, radził wtedy, by trochę odczekać z takimi wnioskami, że wcześniej powinna zaopiniować je komisja gospodarki komunalnej, a najlepiej by było, gdyby zrobiła to specjalnie powołana nazewnicza komisja. Tyle, że był sceptycznych co do tego, czy uda się ją utworzyć jeszcze w tej kadencji. Ale sprawa przyspieszyła.
– Jestem po rozmowach z przewodniczącym komisji gospodarki komunalnej, radnym Zaborowskim, i postanowiliśmy to przyspieszyć. I nie trzeba do tego zmieniać Statutu miasta, jak uważają niektórzy, bo przewiduje on powołanie komisji doraźnych, a taką byłaby ta zajmująca się nazewnictwem. Chcę, by powstała jak najszybciej i zaczęła rozpatrywanie złożonych już propozycji nazw – mówi teraz „Sztafecie” przewodniczący Sobieraj.
Jego zdaniem, komisja ta powinna liczyć 6-7 osób. Ma też już pewne propozycje personalne – w roli jej szefa widzi radnego Franciszka Zaborowskiego, a jako członków obecne prezydium rady miejskiej, czyli siebie jako przewodniczącego i dwójkę swoich zastępców: Agatę Krzek i Jerzego Augustyna. Plus jeszcze dwie-trzy osoby z rady.
Radny za głosem rozsądku
Za szybkim powołaniem takiej doraźnej komisji jest także wieloletni (od 1998 r.) radny Stalowej Woli i jej były wiceprezydent (1998-2002) Jan Sibiga.
– Do końca kadencji jest jeszcze dobre półtora roku. Nie ma co dalej zwlekać z rozpatrywaniem nazewniczych propozycji nadesłanych przez różne środowiska i osoby. Komisja przedstawi potem swoje rekomendacje, a ostatecznie, w głosowaniu zdecyduje rada miejska – powiedział „Sztafecie” radny Sibiga.
A czy jest za uhonorowaniem osób niedawno zmarłych, zasłużonych dla Stalowej Woli?
– Rozpatrywać trzeba każdy wniosek, uwzględniając wszystkie aspekty danej kandydatury. Osobiście nie odmawiam ronda czy skweru Antoniemu Kłosowskiemu czy Alfredowi Rzegockiemu. Do każdej propozycji trzeba jednak podejść w sposób rozważny i poważny, a nie tak bardzo spontanicznie, na zasadzie: zróbmy to i już! A może nie już, ale za jakiś czas – odpowiada Jan Sibiga. Choć zastrzega się, że wymóg 20-30 lat odczekania od śmierci potencjalnego patrona, o jakim mówił na naszych łamach radny Zaborowski, to stanowczo za dużo.
– Dajmy pierwszeństwo głosowi rozsądku – podkreśla radny Sibiga, który w Stalowej Woli był już jednym z inicjatorów nazwania kilku ulic: Solidarności, Przyszowskiej, Kochana, Kasprzyckiego, Niemena, Centralnego Okręgu Przemysłowego. A teraz proponuje, by rondo w ciągu tej ostatniej ulicy nazwać imieniem Zakładów Południowych.
Prezydent nie chce ingerować
Zdaniem radnego Sibigi, z inicjatywą na tym polu, np. w sprawie powołania komisji nazewniczej, mógłby też wystąpić prezydent Lucjusz Nadbereżny. Ale ten powiedział „Sztafecie”, że nie przewiduje takiego działania.
– Nazewnictwo ulic leży w wyłącznej kompetencji rady miejskiej, a taką specjalną komisję może powołać także tylko rada. Moja inicjatywa byłaby tu niedopuszczalną interwencją w wewnętrzną organizację prac rady miejskiej – powiedział „Sztafecie” prezydent Nadbereżny.
Czytaj również: