Ogromny zawód sprawili swoim kibicom piłkarze Stali Stalowa Wola. Marzący o awansie „zielono-czarni” przegrali w Sandomierzu z dużo niżej notowaną, walczącą o utrzymanie Wisłą. Nasza drużyna przez blisko godzinę grała w dziesięciu.
Gdyby o wyniku meczu decydowały budżety, jakimi dysponują obydwa kluby i zarobki ich piłkarzy, to Stal powinna pokonać Wisłę na jej stadionie różnicą kilku bramek. Dość powiedzieć, że trzech piłkarzy „Stalówki” zarabia więcej na miesiąc, niż cała drużyna Wisły, złożona w większości z młodzieżowców. W wyjściowej jedenastce na mecz ze Stalą było ich… 7.
Maciej Gadowski postawił na atak
W roli pierwszego trenera Stali debiutował w meczu z Wisłą, Maciej Gadowski, dotychczasowy asystent trenera Łukasza Berety, który trzy dni po meczu z Wisłoką, zrezygnował z prowadzenia zespołu.
Nowy opiekun „Stalówki” postawił na… atak, o czym świadczyło wystawienie od pierwszej minuty aż trzech napastników: Biskupa, Marchewkę i Świderskiego. Jednym słowem, goście przyjechali do Królewskiego Miasta nastrzelać goli i dopisać trzy punkty.
Adrian Skrzyniak był tam, gdzie być nie powinien
Stal rozpoczęła z impetem, zamykając Wisłę na jej połowie, ale kilkuminutowa nawałnic nic „zielono-czarnym” nie przyniosła. W 9. minucie gospodarzom wyszli z piłką ze swojej połowy. Sebastian Taranek zagrał piłkę ze środkowej strefy na prawą stronę. Adrian Skrzyniak „złamał” linię, piłka spadła mu za plecy i znalazła się pod nogami Szymona Raka. Napastnik Wisły wpadł w pole karne i uderzył ponad interweniującym Smyłkiem. Piłka odbiła się od poprzeczki. Przejął ją przed linią końcową Kamil Bełczowski. Nie doskoczył do niego Kacper Pietrzyk i pochodzący z Opola Lubelskiego zawodnik, skierował się w stronę bramki, obrócił się i oddał z 7. sześciu metrów strzał. Smyłek zbił piłkę, ale wprost pod nogi Grzegorza Ochwata i 19-latek, który przyszedł zimą z Polonii Bytom wpakował ją z 4. metrów do pustej bramki. Pytanie: gdzie był w tej sytuacji Adrian Skrzyniak? Odpowiedź: Był tam, gdzie być nie powinien. Z lewej strony pola karnego. Pobiegł za Bełczowskim.
Trzy minuty Sławomira Dudy
Po stracie bramki Stal podkręciła tempo, ale gra naszej drużyny przypominała bicie głową w mur. Wrzutki na wysokich napastników nie robiły na defensywie Wisły żadnego wrażenia.
W 32. minucie Sławomir Duda został ukarany żółtą kartką, za próbę wymuszenia rzutu karnego, a trzy minuty później, po raz drugi został ukarany „żółtkiem”, za faul w środkowej strefie boiska. I Stal od tego momentu musiała sobie radzić w „dziesięciu”.
Pod koniec pierwszej połowy Wróblewski zbił piłka na rzut rożnym po mocnym strzale Świderskiego.
Bez pomysłu. Do gwizdka kończącego mecz
Grającą w osłabieniu Stal, dominowała w drugiej połowie, ale podobnie jak w pierwszej, nie miała pomysłu na atak pozycyjny. Schowana za podwójną gardą Wisła umiejętnie broniła dostępu do swojej bramki i w miarę możliwości próbowała wyprowadzać kontry. Po jednej z nich zapachniało drugą bramkę, na szczęście Mikołaj Smyłek nie spanikował i poradził sobie z obroną. Wisła „dowiozła” zwycięstwo do końca.
WISŁA Sandomierz – STAL Stalowa Wola 1:0 (1:0)
1-0 Ochwat (9)
Wisła: Wróblewski – Jarosz, Krajewski, Mężyk, Partyka, Bełczowski, Janik (85 Kuśmierczyk), Taranek (65. Kudriawcew), Burzyński, Rak, Ochwat (77. Bednarek).
Stal: Smyłek – Khorolskyi (71 Barata), Pietrzyk, Skrzyniak (46 Hudzik) – Zięba (46 Davidik), Duda, Jopek, Wojtysiak (71 Stępniowski) – Marchewka, Biskup (40 Stelmach), Świderski.
Sędziował Piotr Burak (Zamość). Żółte kartki: Partyka, Taranek, Jarosz, Wróblewski, Burzyński – Khorolskyi, Duda, Skrzyniak, Wietecha (rezerwowy), Gadowski (trener). Czerwona kartka: Duda (36. minuta – druga żółta). Widzów 500.