Wysoki, barczysty, niezwykle inteligentny i zamożny gospodarz. Tak na przełomie XIX i XX wieku opisywała europejska prasa Walentego Pałkę z Zarzecza. Przestępcę, który miał dowodzić słuszności tezy włoskiego kryminologa, antropologa i psychiatry Cesare Lombroso, o istnieniu „urodzonego przestępcy.”
Czy istnieją przestępcy z urodzenia, tacy, którzy nie potrafią zwalczyć wrodzonego im popędu do zbrodni? Czy są na świecie ludzie, których atawistyczny instynkt i wewnętrzny przymus czyni zbrodniarzami mimo woli? Poważna dyskusja wokół tych pytań przetaczała się w Europie po publikacji głośnego dzieła jednego z pierwszych kryminologów, Cesare’a Lambroso. A dowodem dla europejskiej opinii publicznej na istnienie „L’Uomo Delinquente” – zbrodniarza z urodzenia, miał być Walenty Pałka, gospodarz z Zarzecza koło Niska.
Gospodarz z Zarzecza wstrząsnął Europą
Historia Walentego Pałki jest niezwykła. Jego sprawę w maju 1902 roku rozpatrywał wiedeński sąd. Zbrodnie Pałki mocno wstrząsnęły ówczesnym społeczeństwem.
– Gazety tak opisywały oskarżonego: „Wysoki, barczysty, niezwykle inteligentny i zamożny gospodarz. W Zarzeczu koło Niska posiada piękny majątek. Nie ma wybitnych nałogów, nie jest ani chciwym, ani porywczym. A jednak na sumieniu tego człowieka ciężą straszne zbrodnie, popełnione bez celu”.
Bratobójca
Pierwsza, sądzona zbrodnia Walentego Pałki miała najcięższy kaliber i tylko cudem mieszkaniec Zarzecza uniknął wtedy stryczka. Tak oto wydarzenia relacjonują media sprzed stu dwudziestu lat:
„W trzydziestym roku życia ni stąd, ni zowąd strzelił do swego brata Franciszka, poczem zraniwszy go, sam począł go oblewać wodą. Zbrodni zrazu się wypierał, ale gdy raniony brat na łożu śmierci zeznał, że w ręku Walentego widział pistolet, Walenty twierdził, że pistolet jego przypadkowo wypalił i brata ciężko zranił”.
Wykrętnym tłumaczeniom Walentego nie dali się zwieźć prowadzący śledztwo. Trzydziestoletni wówczas Walenty został postawiony w stan oskarżenia i aresztowany trafił przed sąd w Rzeszowie. Rozprawa trwała długo.
Sędziowie i przysięgli ważyli argumenty, a sam zbrodniarz bronił się niezwykle inteligentnie. Ostatecznie jednak nie zdołał zwieść wymiaru sprawiedliwości i został skazany na karę śmierci.
Ta miała być wykonana przez powieszenie. Walenty jednak nie należał do ludzi, którzy się poddają nawet w obliczu największego zagrożenia. Złożył odwołanie do wyższej instancji. Nie miał jednak szczęścia, bo sąd apelacyjny w Krakowie wyrok rzeszowskiego sądu podtrzymał. Włościanin z Zarzecza nadal się nie poddawał. Odwołał się do Sądu Najwyższego w Wiedniu.
I tu nastąpił przełom. Stołeczni sędziowie uwierzyli w wyjaśnienia sprytnego zbrodniarza. Uznali, że Pałka nie miał żadnego motywu, by zastrzelić brata. Jedynym logicznym wyjaśnieniem wydawał się nieszczęśliwy wypadek.
Dlatego sąd zakwalifikował przestępstwo jako występek „z art. 335 ustawy karnej austriackiej o zbrodniach, występkach i wykroczeniach”. A to oznaczało dla gospodarza z Zarzecza zniesienie wyroku śmierci, ogłoszonego przez poprzednie instancje i zasądzenie kary „jednorocznego ścisłego aresztu”.
W ten sposób Walenty po raz pierwszy uniknął śmierci. Jednak jego zbrodnicze instynkty nie zostały uśpione. Zgodnie z teorią profesora Lombroso.
Bomba w garnku
Zamordowany przez Walentego brat Franciszek był żonaty. Wdowa, wciąż młoda kobieta, wyszła ponownie za mąż. Jej wybrankiem był Karol Bis. Małżonkowie zamieszkali w Zarzeczu, ale ich szczęście nie dawało spokoju Walentemu. Jak czytamy w łódzkim dzienniku „Rozwój” z 12 maja 1902 roku „w r. 1879 podkopał się Walenty Pałka pod dom małżonków Bisów, a to pod to miejsce, na którym w izbie stało łóżko Bisów i w dziurę w ten sposób zrobioną, włożył żelazny garnek z prochem, proch ten tlejącemi się szmatami podpalił”.
Eksplozja, jaka nastąpiła w wyniku bomby podłożonej przez Walentego Pałkę, rozwaliła połowę domu. Płonące drewniane szczątki domostwa wzbiły się wysoko w powietrze, ale małżeństwo Bisów wyszło na szczęście z tego zamachu bez szwanku. Walenty Pałka znowu trafił przed oblicze sądu.
Tym razem wyrok był surowy. Sąd wziął po uwagę poprzednie wyczyny Walentego. Wyrok, jaki usłyszał mieszkaniec Zarzecza, brzmiał: dziewięć lat ciężkiego więzienia za usiłowaną zbrodnię skrytobójczego morderstwa.
Truciciel
Karę odosobnienia zniósł Walenty bez oczekiwanych przez wymiar sprawiedliwości efektów. Resocjalizacja w tym wypadku nie zadziałała. „Zaledwie karę odsiedział, dostał się za zbrodnię gwałtu publicznego do więzienia na 2 lata. Nastąpił potem cały szereg drobnych kar, po których Walenty popełnił nową większą zbrodnię”.
W Wolinie koło Niska zmarł w dziwnych okolicznościach młody gospodarz Antoni Środoń. Ruszyło śledztwo, którego wynik okazał się sensacyjny. Sekcja zwłok przeprowadzona przez austriackich śledczych dała niespodziewany rezultat: Środoń został otruty arszenikiem. Dochodzenie dowiodło, że mężczyznę otruła teściowa. Kobieta trafiła przed oblicze sądu i została skazana na karę śmierci. Jednak w toku postępowania wyszło na jaw, że truciznę dostarczył jej nie kto inny, tylko Walenty Pałka. Ten jednak już w czasie procesu kobiety uznał, że grozi mu niebezpieczeństwo i zniknął. Jak się potem okazało, przez kilka lat ukrywał się pod przybranym nazwiskiem w Królestwie Polskim „gdzie cały szereg zbrodni popełnił”.
W końcu Walenty Pałka wpadł w ręce władz. Ujęty, został dostarczony do Rzeszowa i stanął przed obliczem sądu. Oskarżony o skrytobójcze morderstwo usłyszał wyrok śmierci. I tym razem wywinął się spod szubienicy. Sąd kasacyjny w Wiedniu dopatrzył się jedynie dalszej współwiny i skazał Walentego Pałkę na dwanaście lat ciężkiego więzienia.
Urodzony zbrodniarz
Za wszystkie popełnione przestępstwa Walenty Pałka odsiedział w więzieniu 24 lata. Ówczesną opinię publiczną najbardziej dziwił fakt, że Pałka „absolutnie żadnej nie miał z tych czynów korzyści, a nawet ich mieć nie mógł. A jednak strzelał, prochem wysadzał i truł ludzi!”.
A to doskonale ilustrowało tezę profesora Cesare Lombroso, psychiatry, antropologa i jednego z pierwszych europejskich kryminologów. Włoski naukowiec na przełomie XIX i XX wieku badał zależność zbrodniczych skłonności od cech fizycznych ludzi. Starał się wykazać prawdziwość twierdzenia, że w społeczeństwie istnieją przestępcy z urodzenia.
To ludzie zdeterminowani genetycznie, o specyficznych, atawistycznych cechach, odmieni od „normalnych”. Lombroso nazywał ich „współczesnymi dzikusami”. Mieli oni charakteryzować się co najmniej kilkoma z atawistycznych cech, takimi jak wysunięta szczęka, nadmierne owłosienie, ciemny odcień skóry, zdeformowana czaszka, niskie czoło, grube usta, zez, mięsiste uszy czy leworęczność. Urodzeni przestępcy mieli też mieć zwiększoną tolerancję na ból, lepiej wykształcone zmysły i brak kontroli moralnej.
Walenty indywiduum predystynowane
Argumentem w sporze naukowców przełomu wieków miał być właśnie Walenty Pałka z Zarzecza. „Są atoli indywidua predystynowane niejako do zbrodni, a rozprawa, która odbyła się przed trybunałem kasacyjnym, dostarczyła przekonywującego dowodu, że nie znają natury ludzkiej ci, którzy lekceważą teoryę Lombrosa” – pisał krakowski dziennik „Nowa Reforma” w 1902 roku.
Ostatecznie współczesna kryminologia odrzuciła teorię profesora Lombroso. A jednak „zbrodnicze instynkty Walentego Pałki, za życia jeszcze jego przeszły jako dziedzictwo na jego syna, który przekroczywszy zaledwie 20 rok życia, już skazanym został za morderstwo na karę śmierci”.
Autor Bartłomiej Pucko