Grupa mieszkańców Stalowej Woli i Niska oraz dwoje radnych stalowowolskich radnych Renata Butryn i Dariusz Przytuły spotkała się z dziennikarzami, by poinformować o skutkach interwencji w sprawie nadmiernego hałasu płynącego z obwodnicy Stalowej Woli i Niska, i postulatu zamontowania ekranów akustycznych. – Jesteśmy cały czas robieni w balona. Czujemy się pokrzywdzeni i bezradni – mówił z goryczą Robert Kołodziej z osiedla Malce w Nisku.
Sprawa ta zaczęła się zaraz po oddaniu obwodnicy w maju 2021 r., gdy okazało się, że ekranów nie ma, choć mieszkańcy i działkowcy byli przekonani, że będą, bo takie zapewnienia płynęły wcześniej z rzeszowskiego oddziału Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad. Rozpoczęli więc zbieranie podpisów z petycją o montaż ekranów.
Kolejna wina Tuska?
– Rok po udostępnieniu obwodnicy Stalowej Woli i Niska rozpocznie się tzw. analiza porealizacyjna. Określi ona, czy hałas generowany przez tę drogę faktycznie uprawnia do tego, aby zainstalować w tych wrażliwych miejscach ekrany akustyczne i to będzie decydowało o tym czy ta obecna liczba ekranów zostanie zwiększona czy nie – mówił wtedy wiceminister infrastruktury Rafał Weber, poseł ze Stalowej Woli. Przekonywał też, że to jeszcze za rządów koalicji PO-PSL podjęto decyzję środowiskową, określająca ile i gdzie takich ekranów postawiono wzdłuż obwodnicy.
Tymczasem mieszkańcy skarżą się w petycji, że to już za obecnej władzy byli zapewniani, że ekrany będą w newralgicznych miejscach, gdzie poziom hałasu jest bardzo wysoki i utrudnia im życie.
Niewiarygodne pomiary interwencyjne
Z kolei radna Butryn poinformowała w czasie konferencji prasowej, że tzw. pomiary interwencyjne, na wniosek zainteresowanych, zostały przeprowadzone już 25 sierpnia 2021 roku. Trwały jednak zaledwie kilka godzin. A ze względu na padający wówczas deszcz rozpoczęły się dopiero około godziny 16.
– Mieszkańcy nie są zadowoleni z tych pomiarów, bo zostały wykonane niewłaściwie, za krótko i nie we wszystkich punktach przewidzianych dokumentacją. Ponadto, pomiary wykonywane z poziomu terenu, czyli na wysokości 4 m, nie uwzględniały hałasu na wyższych kondygnacjach. Na przykład w tych domkach. I tu mieliśmy bardzo dużo zgłoszeń. Ale też z ulicy Słonecznej, która jest w zasadzie bardzo blisko obwodnicy – mówiła radna Butryn.
Jej zdaniem, mimo to udało się ustalić pewne rzeczy, a mianowicie, „że te pomiary hałasu wykonane, może w sposób niedoskonały, wykazały, że są przekroczenia, niekiedy i blisko poziomu przekroczeń. Mało tego, że samochody, które przejeżdżają obwodnicą w piątek, więc w momencie, kiedy ten ruch nie jest taki natężony, po prostu trzykrotnie przekraczają założenia projektowe”.
Konsultacje, których nie było?
Podkreśliła też, że konsultacje, które zostały przedstawione, pani wojewodzie, a to ona podejmowała między innymi decyzję o zezwoleniu na budowę obwodnicy, nie były prowadzone w taki sposób, żeby mieszkańcy byli dobrze poinformowani.
– Mieszkańcy byli absolutnie przekonani o tym, że te ekrany będą montowane. Chodziło tylko jakiej jakości, jakiej wysokości i właściwie tym się najbardziej interesowali i w których dokładnie miejscach będą stwierdziła radna.
– Nie było żadnych konsultacji, zmieniały się przepisy obniżano normy dopuszczalnego hałasu. Kiedy napisałem w tej sprawie do ministra Webera, to odpowiedział mi, że to są decyzje podejmowane nie za tej władzy, tylko za poprzedniej. Nie wie co pisze, bo akurat te przepisy zmieniły się za tej właśnie władzy. I tak jesteśmy cały czas robieni w balona. Czujemy się pokrzywdzeni i bezradni – dodał Robert Kołodziej.
Nieosiągalna dokumentacja
Radna Butryn przypomniała jeszcze, że prezydent Stalowej Woli Lucjusz Nadbereżny odmówił wglądu w dokumentację obwodnicy, tłumacząc to tym, że przekazał ją do Ministra Inwestycji i Rozwoju „w zawiązku ze złożonym zażaleniem na postanowienie odmawiające dopuszczenia organizacji ekologicznej do udziału na prawach strony w postępowaniu administracyjnym.
Ale prezydent zauważył również, że „dokumentacja potwierdzająca przeprowadzenie konsultacji z mieszkańcami Stalowej Woli w okresie poprzedzającym złożenie do Wojewody Podkarpackiego wniosku o wydanie decyzji na realizację inwestycji drogowej nie jest wymaganym elementem przedmiotowego wniosku i nie została Wojewodzie przedłożona przez inwestora”.
– Wniosek inwestora o wydanie pozwolenia na budowę jest datowany na 30 sierpnia 2018 r., a odpowiedź jakby na ten wniosek wpłynęła z Urzędu Miasta Stalowej Woli 6 czerwca, czyli domyślamy się, że był w oparciu o te konsultacje, które nie powinny być podstawą do wydania pozytywnej opinii w imieniu mieszkańców – skomentowała te sytuację Renata Butryn.
Starosta chce się włączyć
W sprawę włączył się też starosta stalowowolski Janusz Zarzeczny, które w odpowiedzi na pismo radnych Butryn i Przytuły napisał, iż „po wykazaniu w analizie porealizacyjnej (do wykonania której został zobligowany zarządca drogi) przekroczeń dopuszczalnych poziomów hałasu w środowisku, potwierdzonych pomiarami, właściwy organ będzie miał podstawę do wszczęcia postępowania administracyjnego w sprawie wydania decyzji nakładającej obowiązek ograniczenia negatywnego oddziaływania na środowisko i jego zagrożenia”.
Starosta chce też włączyć się w proces przygotowania analizy porealizacyjnej i sprawdzić czy została przeprowadzona zgodnie z obowiązującą metodyką. O analizie tej pisze w swojej odpowiedzi także prezydent Nadbereżny, zaznaczając, że „w przypadku niedotrzymania standardów jakości środowiska, zastosowane zostaną odpowiednie środki ochrony”. Czyli, że ekrany mogą wtedy być zamontowane.
– Jest kilka takich osłon na Malcach. Mają po 120 cm wysokości. To chyba jakaś kpina. Jeżdżę po Polsce i pierwszy raz widzę coś takiego. To jest jedno wielkie oszukaństwo – dodał Robert Kołodziej.
Do sprawy ekranów przy obwodnicy Stalowej Woli i Niska będziemy jeszcze wracać