Jak co roku, w nowe świąteczne drzewko w Stalowej Woli możemy zaopatrzyć się „pod wiaduktem” i w okolicy. Wycięte z lasu, plantacji albo z fabryczki sztucznych choinek. Do wyboru i do koloru… igieł. Małe i duże, w doniczkach, donicach, w stojakach i bez. Świerk, sosna, jodła kaukaska, kanadyjska. Choinki dla każdego i na różną kieszeń: od 30 do nawet 300 zł.
– Proszę pana, sztuczna choinka to nie choinka. Czy powiedziałby pan, że manekin to człowiek – mówi pan Dariusz, jeden z tutejszych sprzedawców choinek, od 12 lat przyjeżdżający do Stalowej Woli aż z Pomorza. Pod wiaduktem stoi już od dobrego tygodnia.
– Opłaca się? – pyta „Sztafeta”. – Nie narzekam. Inaczej bym tu nie handlował – odpowiada. I pokazuje, że właściwie nie ma już co sprzedawać, bo większość drzewek już poszła. I targuje się właśnie o cenę pięknej jodły.
– W hipermarketach ma pan wszędzie „Duńczyka”, czyli drzewka z Danii, jak ten ich duński boczek. Ja sprzedaję tylko polskie drzewka. Z plantacji na Pomorzu właśnie.
Ceny jodeł kaukaskich wahają się od 100 zł do 250 zł. Inne, nie tak efektowne choinki można kupić i za 50-80 zł, a taki mały, lichy świerk to nawet i 30 zł.
– Taniej kosztuje zwykły świerk, który rośnie 5 lat i już jest wielki. Ale jodła kaukaska, taka jak ta, która rosła 20 lat, kosztuje oczywiście więcej. Polskie jodły? Nie ma ich w sprzedaży, bo nie wolno ich ścinać. Ale szczerze panu powiem, że i tak nie są tak ładne jak te kaukaskie. Zresztą one są tylko z nazwy kaukaskie, jak pierogi są ruskie, bo te moje drzewka są hodowane w Polsce – dodaje pan Dariusz.
A jodła, o którą właśnie trwał targ, poszła za 150 zł.