Pierwsze zwycięstwo w roli trenera Stali Stalowa Wola odniósł Łukasz Bereta. W sobotę „zielono-czarni” wysoko pokonali na swoim stadionie Sokoła Sieniawa. Opiekun „Stalówki” zadedykował zwycięstwo swojej żonie i choremu synkowi.
– Po takim spotkaniu dużo łatwiej przyjść na konferencję prasową (śmiech). Potrzebowaliśmy meczu, w którym strzelimy pięć bramek. Na pewno będziemy pracować nad defensywą, bo myślę, że dzisiaj za łatwo straciliśmy obie bramki, aczkolwiek jak będziemy zawsze strzelać po pięć goli, to i tak będę zadowolony. Chciałbym podziękować chłopakom za dzisiejszy mecz, ale przede wszystkim za pracę, jaką wykonali w tym tygodniu. To na treningach będziemy się budować, tam będziemy tworzyć swoją przewagę i jestem pewien, że z meczu na mecz będzie coraz lepiej. Chciałbym zadedykować dzisiejsze zwycięstwo żonie i synowi, który miał dzisiaj 39,5 stopni gorączki i odkąd wyjechałem z domu, cały czas jest chory i jest to dla nich, także dla mnie, bardzo ciężki czas – mówi trener Stali, Łukasz Bereta.
Opiekun Sokoła, Dariusz Majcher nie miał powodów do zadowolenia, bo jego drużyna przegrała wyraźnie, ale też nie rozdzierał szat i nie miał większych pretensji do swoich zawodników za porażkę.
– Mecz miał dwa oblicza. Dwie połowy. Kontuzje wymusiły zmiany i to spowodowało, że nasza gra po przerwie może nie mniej mogła się podobać, bo akcje były z jednej i drugiej strony, ale to gospodarze byli skuteczniejsi. My przyjechaliśmy w jednym celu: zagrać lepszy mecz niż poprzedni. To nam się udawało do pierwszych minut drugiej połowy, bo do tego czasu zadowolony byłem z postawy zespołu. W drugiej połowie daliśmy z siebie wszystko. Jak ktoś powiedział na Podkarpaciu Live, że Stal pęka. Stal nie pęka, Stal się hartowała w ostatnim czasie i chociaż może nie zawsze punktowała, to jednak potwierdziła, że jest bardzo dobrym zespołem. Było to widać dzisiaj. Dobrze spisywali się doświadczeni gracze oraz młodzieżowcy. U nas młodzieżowcy muszą się jeszcze wiele uczyć.
PRZECZYTAJ RÓWNIEŻ: