Wszyscy wiedzą o tym, że w piłce nożnej – jak i w żadnej innej dyscyplinie sportu – pieniądze nie grają, jednak wciąż nie brakuje takich, którzy uważają, że tylko one mogą zagwarantować sukces. Tak na pewno myślą od pewnego czasu włodarze Stali Stalowa Wola PSA.
A że tak wcale nie jest, że to nie wysokość budżetu decyduje o wyniku, przekonał się stalowowolski klub minionej soboty. Po raz kolejny. Stal tylko zremisowała z Orlętami Radzyń, ratując „tyłek” w ostatnim kwadransie gry.
Doradca nie ma łatwego życia
Już w trakcie meczu spora grupa stalowowolskich kibiców zaczęła głośno domagać się „opuszczenia” klubu przez Marka Citko – obecnego na tym meczu doradcę sportowego prezydenta Stalowej Woli, odpowiedzialnego za projekt pod nazwą „Stal nie pęka”. Należy w tym miejscu przypomnieć, że „projektantowi” wpływa co miesiąc na ROR z miejskiej kasy 8 tys. zł i na razie efekt jego doradztwa jest mizerny. Bo nie taką grę „Stalówki” i nie takie wyniki obiecywał Marek Citko kibicom przed rozpoczęciem sezonu.
Złodzieje, złodzieje, Stal to my, a nie wy!
Gorąco było po meczu. Ta sama grupa kibiców długo nie opuszczała stadionu i po pożegnaniu piłkarzy, ponownie wywołała do tablicy Marka Citko i tym razem również prezydenta Lucjusza Nadbereżnego (nie było go na meczu), i także pod jego adresem poleciało kilka „mocnych” słów. Na zakończenie kilkudziesięcioosobowa grupa zaczęła skandować: „złodzieje, złodzieje” i „Stal to my, a nie wy”. Jednym słowem zrobiło się na moment nieprzyjemnie.
Nie kasa, lecz chęć wygrywania
Na konferencji pomeczowej, Mikołaj Raczyński trener Orląt Radzyń Podlaski powiedział, że przeczytał gdzieś, że Stal Stalowa Wola dostaje od Miasta 2,5 mln zł, a jego Orlęta muszą zadowolić się kwotą dziesięciokrotnie mniejszą.
– A może nawet jeszcze więcej? Mamy drobnych sponsorów, ale generalnie, jeżeli chodzi o kwestie finansowe, to myślę, że jesteśmy w dolnych rejonach w tej lidze. Fajne jest jednak to, że piłka nożna jest dla wszystkich i same pieniądze nie grają. Gra ciężka praca, chęć wygrywania, zdobywania w każdym meczu trzech punktów i naprawdę ja się z tego właśnie cieszę, że to nie pieniądze w piłce muszą odgrywać czołową rolę – mówił opiekun Orląt, które po 9. kolejkach mają dwa punkty więcej od Stali.
Biedne Orlęta…
Po rozmowach z gośćmi z Radzynia Podlaskiego dowiedzieliśmy się także, na jakie zarobki mogą liczyć piłkarze Orląt. Zarzekali się, że żaden z zawodników nie ma pensji wyższej niż 3 tys. zł.
– Teoretycznie niektórzy mogą „dociągnąć” do 5 tys., bo mamy premie za wygrane, bonusy za punkty, ale żeby aż tyle zarobić, musielibyśmy wygrywać wszystkie ligowe mecze – usłyszeliśmy pod szatnią Orląt Radzyń.
A ile zarabiają piłkarze Stali Stalowa Wola? W lipcu, kiedy jeszcze nie była dopięta kadra zespołu, najwyższy kontrakt opiewał na kwotę blisko 13 tys. zł brutto. Bez dodatków.