– To potworny dramat, tego nie da się już cofnąć, ale należy poważnie się zastanowić i wyjaśnić, dlaczego do tego doszło i czy musiało dojść. Gdzie tkwiła przyczyna – mówi „Sztafecie” jeden z niedalekich sąsiadów Magdaleny. We wtorek, 30 marca, kobieta śmiertelnie raniła nożem swoje kilkuletnie dzieci – chłopca i dziewczynkę – po czym popełniła samobójstwo. Do tragedii doszło w Chałupkach koło Rudnika nad Sanem.
Magdalena niebawem skończyłaby 42 lata. Kiedy rozmawiam z mieszkańcami ulicy Ogrodowej, przy której rozegrał się dramat, nikt złego słowa nie powie.
Nie chciała odstępować dzieci na krok
– Dziewczyna była naprawdę zaradna, dobrze ułożona. Pracowała w delikatesach „Centrum”, teraz mieszkała z rodzicami, ale niebawem miała wyprowadzać się do nowego domu. Dzieci były zadbane, niczego im nie brakowało. W opiece zawsze mogli pomagać ich dziadkowie, bo byli na miejscu – mówią.
Z opowieści znajomych i mieszkańców Chałupek wynika, że Magdalena mieszkała przez pewien czas poza granicami kraju, trochę we Francji, trochę w Niemczech. Miała dwójkę dzieci – 7-letnią Julkę i 4-letniego Mateusza. Ich ojciec jest Niemcem.
– Nie układało się między nimi. Chyba rok temu Magda wróciła do Polski razem z dziećmi i zamieszkała z rodzicami – opowiada jedna z koleżanek kobiety.
– Ten Niemiec często tu przyjeżdżał, co najmniej raz w miesiącu widziałem przed ich domem jego samochód – mówi mieszkaniec ul. Ogrodowej w Chałupkach.
Ojciec dzieci czynił prawne starania, aby Julka i Mateusz wrócili do Niemiec. Udało mu się dopiąć swego.
– Magda musiała spodziewać się, że niebawem przyjadą odebrać jej dzieci. Wzięła wolne w pracy, chyba dlatego, że nie chciała odstępować Julki i Mateusza – dodaje znajomy kobiety.
Na cały głos krzyczała „pomocy”!
30 marca, około południa, w domu, gdzie mieszkała Magdalena, rozegrał się niewyobrażalny wręcz dramat.
– Przejeżdżałem akurat ulicą Ogrodową i widziałem dwie kobiety przy furtce, trzymały jakieś papiery. Kawałek dalej stał radiowóz, a w nim dwóch policjantów. Kiedy dojechałem do głównej drogi, zauważyłem busa na niemieckich rejestracjach. Domyśliłem się już co się święci, że przyjechali z Niemiec po dzieci. Jak wróciłem, to wszędzie było pełno policji, straży pożarnej, kilka karetek – mówi „Sztafecie” mieszkaniec ulicy Ogrodowej.
– Widziałam zaparkowany radiowóz z dwoma policjantami. Był też bus na niemieckich tablicach rejestracyjnych, w środku siedziało kilka osób. Po chwili z domu Magdy wybiegła na ulice jakaś kobieta w rękawiczkach i na cały głos krzyczała „pomocy!”. Policjanci wyszli z radiowozu i pobiegli do domu. A ta kobieta popędziła w stronę głównej drogi – opowiada niedaleka sąsiadka.
Rany zadane nożem
Według nieoficjalnych informacji, w czasie prowadzonych czynności, Magdalena miała powiedzieć, że już pogodziła się z całą sytuacją, zgadza się na oddanie dzieci ojcu i pójdzie je ubrać przed podróżą. Kiedy razem z Julką i Mateuszem zamknęła się w łazience, kuratorka wraz z matką kobiety usiłowały otworzyć drzwi siłą. Kiedy im się to udało, było już za późno. Magdalena przy użyciu noża pozbawiła życia chłopca i dziewczynkę, a następnie ugodziła się sama. Na jej ciele było kilkanaście ran. Wszystkich troje usiłowano jeszcze reanimować, ale bezskutecznie.
Poranione ręce miała również kuratorka – tak wynika z naszych nieoficjalnych ustaleń. W mediach pojawiały się informacje, że została zaatakowana nożem przez Magdalenę. Prokurator Andrzej Dubiel, rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Tarnobrzegu, stanowczo dementuje te informacje. Jednocześnie w żaden sposób nie odnosi się do naszych informacji o obrażeniach odniesionych przez kuratorkę.
Jak doszło do zabójstwa w Chałupkach?
We wtorek zarówno policja, jak i prokuratura nie udzielała żadnych szczegółowych informacji. Dopiero w środę rano przedstawiono oficjalną, na tym etapie postępowania, wersję wydarzeń.
– 41-letnia kobieta, nie chcąc zgodzić się na oddanie dzieci pod opiekę ojca, zgodnie z prawomocnym postanowieniem Sądu Okręgowego w Rzeszowie (na razie prokuratura nie posiada informacji, czy w tej sprawie orzekał też niemiecki sąd – przyp. red.), podczas pobytu kuratora sądowego, który realizował czynności związane z przymusowym odebraniem dzieci, pod pozorem przygotowania ich do podróży, do wydania dzieci zgodnie z tym orzeczeniem, zamknęła się z nimi w łazience i przy użyciu noża dokonała ich zabójstwa, następnie popełniła samobójstwo – mówi prokurator Andrzej Dubiel, rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Tarnobrzegu.
Dodaje, że początkowo do domu weszła tylko kurator sądowa i biegła psycholog. – Ojciec nie uczestniczył w czynnościach związanych z wydaniem dzieci – zaznacza prokurator Dubiel.
Czynności te odbywały się przy asyście policji, ale według nieoficjalnych informacji, na prośbę kuratora, mundurowi nie wchodzili do domu, aby nie stresować dzieci.
Sprawa prowadzona jest w Wydziale I Śledczym Prokuratury Okręgowej w Tarnobrzegu. Postępowanie toczy się w kierunku zabójstwa.
Czy bała się o swoje dzieci?
– Są jakieś przyczyny, o których nam do końca nie wiadomo. Dlaczego wróciła z Niemiec i dlaczego z tym mężem nie chciała być? Skoro zdecydowała się na taki dramatyczny krok, to być może z jakichś powodów bała się o swoje dzieci? Tego się już nie dowiemy. Wielka tragedia… Na pewno warto zapytać, w jaki sposób nasz polski sąd usankcjonował decyzję o zabraniu dzieci matce, która otaczała je wspaniałą opieką. Miały tam wymarzone warunki, jak rzadko które dzieci – mówi niedaleki sąsiad Magdaleny.
Konwencja haska i Rzecznik Praw Dziecka
Z pytaniem o wydane postanowienie zwróciliśmy się do Sądu Okręgowego w Rzeszowie.
– W postanowieniu chodziło o nakazanie powrotu małoletnich do miejsca ich stałego pobytu w Niemczech. Sąd nie orzekał w ogóle na temat władzy rodzicielskiej, czy przy kim dzieci mają być. Chodziło wyłącznie o kwestię powrotu. Sprawa toczyła się w oparciu o Konwencję Haską z 1980 roku, regulującą kwestie cywilne związane z bezprawnym wywiezieniem dziecka za granicę, czy też przetrzymywaniem go za granicą, jak było w tym konkretnym przypadku – mówi „Sztafecie” sędzia Tomasz Mucha, rzecznik prasowy Sądu Okręgowego w Rzeszowie.
Dodaje, że sąd wydał decyzję 19 października 2020 r., nakazał powrót dwojga małoletnich do miejsca ich stałego pobytu w Niemczech. Wnioskodawcą był ojciec dzieci, a uczestniczką matka. Ponadto w postępowaniu brali udział prokurator Prokuratury Okręgowej w Rzeszowie i Rzecznik Praw Dziecka.
Opinie psychologiczne
– W toku postępowania sąd stwierdził bezprawne zatrzymanie dzieci przez matkę na terenie Polski. Jednocześnie ustalił, w oparciu o opinie psychologiczne, że małoletni otwarcie i naturalnie deklarują chęć powrotu do Niemiec, dzieci takie stanowisko uzasadniały przebywaniem tam ojca, za którym tęskniły oraz innych ważnych dla nich osób. Biegli wskazali, że deklaracje te są autonomiczne, poparte autentycznymi emocjami – mówi sędzia Tomasz Mucha.
Dodaje, że w żadnym wypadku nie oznacza to, iż według biegłych matka źle zajmowała się dziećmi, czy też nie miała z nimi dobrego kontaktu. Twierdzi, że zdaniem biegłych dzieci miały emocjonalny związek z obojgiem rodziców.
– Ci rodzice mieszkali w Niemczech, matka przyjechała do Polski bodajże w marcu ubiegłego roku, w porozumieniu z mężem. Zabrała dzieci na miesiąc czy dwa do swoich rodziców. Później zaczął się okres pandemii, więc maż nie był zaniepokojony, że nie wracała, po czym oświadczyła mu, że nie wróci i dzieci zostaną przy niej. Więc on złożył wniosek w oparciu o Konwencję Haską i sąd wydał postanowienie, na które przysługiwała apelacja. Została rozpoznana przez Sąd Apelacyjny w Warszawie. 16 lutego apelacja została oddalona, rzecznik Praw Dziecka na każdym kroku tego postępowania popierał wniosek ojca, czyli przekazanie dzieci do miejsca poprzedniego zamieszkania. W trakcie postępowania nie ujawniono informacji wskazujących na problemy zdrowotne matki dzieci (dot. zdrowia psychicznego – przyp. red.). To postępowanie nie rozstrzyga kwestii władzy rodzicielskiej, w tym również, które z rodziców ma przyznaną opiekę, a jedynie czy doszło do bezprawnego zatrzymania dzieci w kraju niebędącym miejscem ich stałego pobytu i czy w związku z tym należy nakazać powrót małoletnich. No i takie orzeczenie było we wtorek wykonywane – mówi sędzia Tomasz Mucha.
Wariatka, jak wiekszosc kobiet!
Obrzydliwa morderczyni!
Nastepna kochajaca mamusia. Klamliwe gadziny!
milcz śmieciu
Zamordowała z zimną krwią swoje dzieci z miłości. I jeszcze jej bronisz. Pierdolnięty babsztyl!
Niestety takich Psychopatów jak Magdalena nie brakuję. W tej całej sytuacji najbardziej szkoda niewinnych dzieci które zamordowała z premedytacją i zimną krwią (niczemu winnych dzieci), Oraz Ojca dzieci. Magdaleny psycholki i morderczyni nie szkoda, ona może gnić w ziemi (żadna strata po niej).
Nigdy tego nie zrozumiem jak można być takim degeneratem jak ta morderczyni.