Fantastyczne, rozpoznawalne na całym świecie i schodzące w domach aukcyjnych jak świeże bułeczki obrazy i plakaty Rafała Olbińskiego można zobaczyć w Muzeum Historycznym Miasta Tarnobrzega. To pierwsza wystawa po pandemii, którą można zwiedzać we wnętrzach Zamku Dzikowskiego, i to takiego kalibru!
Co piszą o Olbińskim na świecie? „Nieokiełznana wyobraźnia i świetna technika pozwalają widzieć w nim jednego z najbardziej znanych współczesnych surrealistów” – napisał o pochodzącym z Kielc, a tworzącym przez 30 lat w Stanach Zjednoczonych malarzu „New Yorker”. Mówi się o nim malarz – poeta, mistrz metafory, geniusz kreski, który swoje architektoniczne wykształcenie potrafił wykorzystać w tworzeniu obrazów przenoszących w świat piękna i iluzji.
W Muzeum Historycznym Miasta Tarnobrzega można do końca marca zobaczyć 70 prac artysty. Są to obrazy pochodzące z prywatnych kolekcji. Większość z nich nie była dotąd prezentowana publicznie. Miłośnicy sztuki przez duże „S” i wielbiciele Olbińskiego nie mogą takiej gratki ominąć.
– Rafał Olbiński to jeden z najsłynniejszych, najwybitniejszych i jeden z najbardziej rozpoznawalnych na świecie polskich artystów – mówi dr Tadeusz Zych, dyrektor Muzeum Historycznego Miasta Tarnobrzega. – Gdy Olbiński w 1980 r. wyjechał do Stanów Zjednoczonych i tam zastał go stan wojenny, pewnie nie przypuszczał, że na 30 lat tam zostanie i zrobi światową karierę. Co ciekawe, artysta nie ukończył żadnej Akademii Sztuk Pięknych, ale z wykształcenia jest architektem. Tę kreskę architekta i tę dokładność widać jednak w jego twórczości. Olbiński przez wiele, wiele lat specjalizował się w tworzeniu plakatów dla największych teatrów i oper. W 1994 roku dostał tak zwanego plastycznego Nobla za najlepszy plakat na świecie. Projektował także okładki do największych czasopism. Po latach pracy w Nowym Jorku, wrócił do Polski. Nadal pozostał jednak obywatelem świata.
– Na jego twórczość można po prostu patrzeć. Ona się podoba i to prawie każdemu – mówi dr Tadeusz Zych. – Olbiński wraca do tego, co było zawsze treścią malarstwa i sztuki, czyli wraca do tego co nazywamy po prostu pięknem. Jeżeli popatrzymy na jego krajobrazy, na jego kobiety, to jest wyraźne nawiązanie do renesansu, do malarstwa XVII wieku. On nie boi się pokazywać piękna. Dziś to piękno zostało wyrzucone. Zastąpione przez brzydotę, szpetotę, często przy braku warsztatu współczesnych artystów ucieczkę w jakieś instalacje, czy inne rzeczy.
Obrazy Olbińskiego podobają się już od 40 lat, ale teraz, w tym koszmarnym czasie pandemii, gdy tak bardzo tęsknimy za normalnością, możliwość zobaczenia ich na żywo to doskonała okazja, by zanurzyć się w tym wyjątkowo pięknym świecie artysty. Może usiąść na namalowanej przez niego chmurce, albo przysiąść przy ładnej, leżącej na trawie dziewczynie i zapomnieć o tym strasznym świecie, który czeka na nas na zewnątrz.
– U Olbińskiego zachwyca ten pomysł, ta metafora. Patrzy się na obraz z zachwytem i zastanawia się, jak on na to wpadł? To jest coś niezwykłego. To fascynuje – nie kryje dr Tadeusz Zych.
(mar)