Setki osób przewinęły się przez stok narciarski w Krzeszowie, w pierwszych dniach jego funkcjonowania. Ze względu na rządowe obostrzenia, sezon wystartował z opóźnieniem. Stok mógł uruchomić działalność 12 lutego.
Stoki narciarskie zostały zamknięte od 28 grudnia ub. roku, z powodu obostrzeń wprowadzonych przez rząd, związanych z COVID-19. Początkowo miały być nieczynne do 17 stycznia, jednak termin został przesunięty. Ostatecznie stoki ruszyły 12 lutego.
I chociaż muszą działać w reżimie sanitarnym, to jednak chętnych do szusowania po śniegu nie brakuje. W naszym regionie na nartach lub desce snowboardowej pojeździć można na Złotym Stoku w Krzeszowie.
– Bardzo się cieszymy, że w końcu mogliśmy otworzyć nasz stok. Mamy bardzo dużą frekwencję – mówi „Sztafecie” Kamil Kak, wspólnik Złotego Stoku w Krzeszowie.
Do Krzeszowa przyjeżdżają miłośnicy sportów zimowych nie tylko z najbliższej okolicy. Nie brakuje amatorów białego szaleństwa z bardziej odległych miejscowości. Na parkingu widać było samochody z tablicami rejestracyjnymi między innymi z powiatów niżańskiego, stalowowolskiego, leżajskiego, biłgorajskiego czy rzeszowskiego.
Długość trasy na Złotym Stoku w Krzeszowie wynosi 500 metrów. Różnica poziomów to 65 m. Stok jest ratrakowany, a także dośnieżany z armatek. Na szczyt góry narciarzy zabiera wyciąg talerzykowy.
– Stok jest łagodny, ale każdy znajdzie coś dla siebie – dodaje Kamil Kak. – Możemy pojechać szybciej, jeżeli tylko chcemy, a dla dzieci mamy „oślą łączkę”.
Tak więc sezon narciarki, późno, bo późno, ale w końcu można uznać za otwarty. Czas pokaże, na jak długo.
– W tamtym sezonie stok nie był czynny nawet przez jeden dzień, bo nie było odpowiedniej pogody. W tym roku zima nam dopisuje i cieszymy się, że tyle osób chce wyjść z domu i korzystać ze świeżego powietrza – mówi wspólnik krzeszowskiego stoku.