Stal Stalowa Wola pozbyła się kolejnego piłkarza, którego pod koniec ubiegłego roku wystawiła na listę transferową. To 24-letni środkowy obrońca, Szymon Jarosz.
– Rozwiązaliśmy kontrakt za porozumieniem stron – mówi były już piłkarz „Stalówki”. – W szczegóły nie będę wchodził, bo to nasze wewnętrzne ustalenia, natomiast mam pewien żal, że nie pozwolono mi odejść w pierwszej połowie stycznia, kiedy miałem ofertę z klubu I-ligowego.
Jarosz wraz z pozostałymi pięcioma piłkarzami został wystawiony w grudniu na listę transferową. Podobno wszyscy dowiedzieli się o tym z… Internetu.
– Tak było. Co mam powiedzieć? Początkiem stycznia, już po wznowieniu treningów, poinformowałem klub, że skoro znalazłem się na liście, to rozumiem, że jestem niepotrzebny już w Stali i mam wolną rękę. Tak jednak nie było. Owszem, otrzymałem zgodę, ale pod warunkiem, że zrzeknę się wszystkich zaległości, jakie klub ma wobec mnie, a na to nie mogłem przystać.
Dlaczego więc teraz zawodnik zgodził się rozwiązać kontrakt? Czyżby klub zdecydował się jednak na wypłacenie mu wszystkich zaległości płacowe, o których mówi, czy też coś innego odegrało rolę?
– Doszliśmy do porozumienia. Wypracowaliśmy kompromis (śmiech). Nie aż tak duży, jak w tym czasie, kiedy sam chciałem odejść, ale najważniejsze, że dogadaliśmy się.
Gdzie zobaczymy Szymona Jarosza, który reprezentował Stal od 2016 roku (116 meczów), z półroczną przerwą na pobyt w Stomilu Olsztyn?
– Mam propozycję z klubu drugoligowego. Muszę jednak wpierw zdać mieszkanie, porozliczać się, zamknąć w Stalowej Woli kilka spraw i ruszam w Polskę. Chciałbym jednak podkreślić, że czas, który spędziłem na grze w Stali pozostanie w mojej pamięci do końca życia. Dziękuję trenerom, którzy pomogli mi w rozwoju w tych wszystkich latach i kibicom za nieustające wsparcie. Chciałbym również podziękować kolegom z zespołu. Tutaj poznałem przyjaciół na całe życie. „Stalówka zajmuje szczególne miejsce w moim sercu i zawsze będę kibicował temu klubowi.