Pan Krzysztof, mieszkaniec Stalowej Woli, został wyproszony z sali obsługi klientów miejscowego Zakładu Ubezpieczeń Społecznych, gdyż nie miał maseczki.
Miał natomiast zaświadczenie, że ze względów zdrowotnych nie może jej nosić. Tyle, że – jak przekonuje – nie mógł go okazać, bo są na nim jego wrażliwe dane. Skończyło się na interwencji policji i przyjeździe karetki pogotowia, bo zasłabł w czasie tego incydentu.
Doszło do niego we wtorek, 25 stycznia, ok. 10.30. Pan Krzysztof przyszedł do ZUS w Stalowej Woli z żoną. Tłumaczył nam, że już kilkakrotnie bywał tu bez maseczki i jego wyjaśnienia o stanie zdrowia wystarczały. Nie tym razem.
Wizyta w ZUS Stalowa Wola. Miał zaświadczenie lekarskie
Po wyproszeniu go, zadzwonił więc na policję i okazał swoje zaświadczenie przybyłym na miejsce funkcjonariuszem. Poczuł się też niedobrze i wezwano karetkę pogotowia. W tym czasie jego żona załatwiła sprawę, z którą przyszedł do ZUS w Stalowej Woli.
Pan Krzysztof uważa, że potraktowano go niehumanitarnie. Pracownica, która go nie obsłużyła tłumaczyła zaś policjantom, że nie mogła, zgodnie z przepisami, postąpić inaczej i pozwolić, by bez zakrytych ust i nosa przebywał na sali.
Policjanci sporządzili z tego zdarzenia notatkę służbową. Jaki będzie dalszy ciąg tej sprawy?
– We wszystkich urzędach jesteśmy zobligowani do noszenia maseczek czy przyłbic. Mając takie zaświadczenie, najprościej byłoby je okazać, a właściwie tylko samą adnotację o zwolnieniu z obowiązku zakrywania ust i nos, to od razu zakończyłoby całą sprawę – mówi młodszy aspirant Małgorzata Kania z Komendy Powiatowej Policji w Stalowej Woli.
Gdyby policjanci stwierdzili, że w stosunku do pana Krzysztofa popełniono wykroczenie, to wtedy sprawa trafiłaby do sądu z wnioskiem o ukaranie osoby, która tego czynu się dopuściła.
Nie będzie kary po incydencie w ZUS w Stalowej Woli
Wiadomo już jednak, że sprawa nie będzie miała dalszego biegu. – Po przeanalizowaniu policyjnej notatki, nie stwierdzono popełnienia czynów zabronionych i na tym czynności zakończono – dodaje Małgorzata Kania.
Tymczasem pan Krzysztof znowu był w ZUS-ie w środę, 26 stycznia, i sytuacja zaczęła wyglądać podobnie. Przypomniał więc incydent z wtorku i uprzedził, że nagrywa całe zdarzenie. W końcu został obsłużony na głównej sali. – Przez tę całą sytuację, muszę brać teraz większe dawki leków, bo odbiła się na mojej kondycji psychicznej – powiedział „Sztafecie”.
Nikt nie ma prawa odnosić się do drugiej osoby w ten sposób. Ta pani powinna być zwolniona.
Poniżej link, w którym sam Morawiecki tłumaczy sprawę ?
https://m.facebook.com/story.php?story_fbid=3422512131309606&id=100006525582024&ref=m_notif¬if_t=group_activity
To prawda traktują tam ludzi ohydnie i przedmiotowo nadużywają władzy i to że jest COVID to w lebach im się poprzewracała niektórzy pracownicy tego ZUS do wymiany