• Kontakt
  • O nas
poniedziałek, 8 sierpnia, 2022
Sztafeta.pl - wiadomości z miast Stalowa Wola i Nisko
No Result
View All Result
  • Wiadomości
  • Stalowa Wola
  • Nisko
  • Sport
  • Kultura
  • Porady
  • Księgarnia
  • Ogłoszenia
  • Nekrologi
  • E-wydanie
Sztafeta.pl
No Result
View All Result

Lot ku wolności

Niezwykła historia ucieczki z PRL-owskiej Polski niżanina Leszka Piłata

Agnieszka Kopacz Dodane przez: Agnieszka Kopacz
27 stycznia 2021
w Historia
2
Strona Główna Historia
5
UDOSTĘPNIEŃ
1.1k
WYŚWIEL.
Share on FacebookShare on Twitter

Nie brakowało im odwagi i pomysłowości. Zdecydowali się zaryzykować życie i uciec z PRL-owskiej Polski. Niżanin Leszek Piłat wspólnie z czterema towarzyszami niewielkim Jakiem 12A przedostali się do Niemiec. W podróż, która odmieniła ich życie, wyruszyli 24 października 1983 roku ze Świdnika. Po latach Leszek Piłat opowiedział „Sztafecie” o locie ku wolności.

Choć od brawurowej ucieczki z Polski minęło wiele lat Leszek Piłat pamięta jakby to było wczoraj. Jednym tchem opowiada o narodzinach planu, jego realizacji i strachu jaki jej towarzyszył. Niczego jednak nie żałuje, choć za swój czyn został skazany zaocznie na 14 lat więzienia.

Powietrzna pasja

Choć dorastał w niewielkim Nisku dość szybko zaraził się niecodzienną pasją – lotnictwem. Jego pierwszym mentorem był legendarny pilot, szybownik Stanisław Kluk.

– Zaczęło się od tego, że kolega miał wujka, który był znanym pilotem szybowcowym, to on mnie tym zaszczepił – wspomina Leszek Piłat. – Zawsze lubiłem przygody, uznałem, że to super sprawa i muszę latać. I tak to się zaczęło.

Zarażony pasją przez Stanisława Kluka młody niżanin wstąpił do Aeroklubu Stalowowolskiego i tam uczył się latać szybowcami. – Później zdecydowałem się pójść do szkoły do Świdnika, do Technikum Lotniczego. Tam przy szkole działał Aeroklub Świdnicki. Zapisałem się do niego by móc tam latać i tam kontynuowałem latanie, aż do momentu ucieczki – mówi.

Miał 26 lat, gdy zdecydował się na śmiały krok – ucieczkę z Polski. Towarzyszy nie musiał długo szukać, znalazł ich wśród kadry świdnickiego klubu.

Plan ucieczki

– W tym czasie ucieczki z Polski były popularne i na ogół udane. Piloci uciekali do Szwecji, do Austrii, do Niemiec Zachodnich. Latając z kolegami narzekaliśmy na czasy, w których przyszło nam żyć. Podczas którejś z rozmów wspomniałem uciekinierów i tak sobie pomyślałem – dlaczego nie ja. Bardzo delikatnie podpytałem jednego z kolegów z załogi, czy poszedłby na coś takiego. Odpowiedział, że oczywiście jak najbardziej i zaczęliśmy powoli planować – opowiada po latach Piłat. – O swoich planach powiedzieliśmy też swoim najbliższym, zaufanym kolegom. Przystali na nasz pomysł.

Oprócz Leszka Piłata na ucieczkę z kraju zdecydowali się pilot Mirosław Kaczorowski, szybownik aeroklubu lubelskiego Krzysztof Leszczyński oraz Andrzej Draczewski z aeroklubu w Świdniku. Ten ostatni chciał zabrać ze sobą też 4-letniego syna Jacka.

– Chcąc lecieć ze wschodniej części Polski do Berlina nie można zrobić tego ot tak po prostu. Trzeba wykorzystać jakiś lot, który jest zaplanowany w tym kierunku. Tak się złożyło, że Aeroklub Świdnicki pożyczył szybowiec z Leszna, z centrum szybowcowego na zachodzie, dla jakiegoś pilota na zawody odbywające się w sezonie. Trzeba było więc ten sprzęt później odtransportować. Taki transport polega na tym, że samolot ciągnie na linie taki szybowiec. Ja miałem być pilotem tego samolotu. Wiedzieliśmy, że ten lot odbędzie się jesienią. W międzyczasie, z całą grupą zainteresowaną ucieczką, pojechaliśmy w rejon Leszna, żeby poszukać pola do lądowania. Latałem w Lesznie za zawodach szybowcowych i znałem tamte tereny, wiedziałem, że koło Gostynia są bardzo duże pola i tam można śmiało lądować. Pojechaliśmy tam pociągiem – wspomina.

Lotnicy wybrali dwa pola, na których można było lądować oraz trzecie awaryjne. Pierwsza okazja do ucieczki nadarzyła się szybko. – Szybowiec był już przygotowany do lotu, ale nie było zgody na lot. Moi towarzysze przez noc pojechali pociągiem na drugi koniec Polski i czekali tam na mnie. Kiedy nie przyleciałem nie wiedzieli co się dzieje i wrócili. Myśleli, że albo musiałem zostać dłużej w Lesznie, albo nie poleciałem wcale, albo poleciałem bez nich – tłumaczy Leszek Piłat. – Drugie podejście też nie obyło się bez przeszkód, ale polecieliśmy.

24 października 1983 roku o godz. 11.26 z lotniska w Świdniku wystartował Jak 12A, który pilotował Leszek Piłat. Samolot holował szybowiec za sterami którego siedział Mirosław Kaczorowski.

– Wyglądało to tak, że miałem najpierw lecieć do Łodzi, że dotankować samolot i później z Łodzi polecieć do Leszna. Tam mieliśmy zostać przez noc. Specjalnie się ociągaliśmy, żeby nie przylecieć za wcześnie, bo mogli nam powiedzieć, że jest jeszcze dużo czasu i mamy wracać. Na szczęście wszystko się nam udało i zostaliśmy w Lesznie na noc. Pasażerowie moi dojechali przez noc w umówione miejsce – wspomina.

Cel Tempelhof

25 października Jak 12A miał wrócić do Świdnika. – Koło południa zaczęliśmy zbierać się do odlotu. Problem był taki, że w tamtych czasach w rejonach przygranicznych nie tankowano samolotów do pełna, by ktoś nie miał takich pomysłów jak my, by polecieć za granicę. Modliłem się, żeby jednak nam zatankowali do pełna paliwa. Gdyby tak się nie stało, to musielibyśmy najpierw lecieć do Łodzi, tam się dotankować, i ewentualnie stamtąd próbować polecieć po pasażerów i lecieć do Berlina, lub całkowicie zrezygnować z tego lotu – wyjaśnia niżanin. – Tak się szczęśliwie złożyło, że zatankowano nam samolot do pełna i koło południa wystartowałem w stronę Świdnika.

Niespełna 50 kilometrów dalej na wybranym wcześniej polu na lotników czekali pasażerowie. – Znalazłem ich od razu, wylądowałem, szybko wskoczyli do samolotu i od tego miejsca bardzo niskim lotem ruszyliśmy w stronę Berlina – opowiada

Jak wspomina, kilka razy samolot musiał zboczyć z ustalonego kursu by nie wpaść w ręce patrolujących przestrzeń przygraniczną wojskowych samolotów.

– Kiedy zbliżyliśmy się do Odry zdecydowałem się lecieć nisko nad rzeką. Rosły tam po obu stronach wysokie drzewa, chciałem się za nimi schować. Miałem nadzieję, że nas nie zauważą i tak się stało, z pewnością nikt nas nie widział. Cały czas lecąc niskim lotem przelecieliśmy przez granicę. Już za granicą wlecieliśmy nad poligon rosyjski, nie mieliśmy go na mapie, bo i nasza mapa kończyła się na granicy polsko – niemieckiej – mówi Leszek Piłat. – Wcześniej, jeszcze w domu naniosłem na mapę czerwoną kropkę, którą oznaczyłem lotnisko Tempelhof. Jak najszybciej było to możliwe przeleciałem nad poligonem i schowałem się za drzewami. Dalej niskim lotem doleciałem do Berlina. Już z daleka widać było wieżę telewizyjną, to był dobry punkt orientacyjny, bo lecąc tuż nad wierzchołkami drzew nie ma mowy o dokładnej nawigacji. Zbliżając się do Berlina zacząłem nabierać wysokości. Widziałem już kątem oka lotnisko, choć nie byłem na sto procent pewien czy to właściwe, bo były tam w okolicy trzy lotniska. Po układzie lotnisk domyśliłem się nad które lecieć. Kiedy byliśmy już blisko na jednym z hangarów zobaczyłem nazwę Tempelhof. Wszedłem na częstotliwość kontrolera i powiedziałem mu swoje zamiary, że jesteśmy uciekinierami z Polski i chcemy lądować.

Z Jaka do obozu

25 października około godz. 14.30 Jak 12 A o znakach SP-KLA wylądował na wojskowym lotnisku Tempelhof w Berlinie w Niemczech Zachodnich.

Lot ku wolności Sztafeta.pl
Leszek Piłat pokazuje jedną z niemieckich gazet w której napisano o jego ucieczce z Polski

 

– Kiedy wylądowaliśmy podjechało do nas kilka samochodów na sygnałach. Kontroler kazał nam zgasić silnik i wyjść z samolotu. Wokół samolotu rozłożyli się żołnierze z karabinami wycelowanymi w nas. Wyszedłem jako pierwszy i położyłem się na ziemi, za mną zrobili to samo moi pasażerowie. Skuto nas w kajdanki i zawieziono do wieży kontrolnej. Tam nas rozkuto. Wszyscy byli tam dla nas bardzo mili, chcieli nas częstować tym co mieli. Ściągnięto tłumacza i wzięli nas na przesłuchanie – opowiada.

Pierwsze dni pobytu w Niemczech Zachodnich uciekinierzy spędzili w obozie dla uchodźców w Berlinie. – Później zawieziono nas do stałego miejsca, gdzie mieszkaliśmy wszyscy razem w jednym dużym pokoju, ale nie dlatego, że nas tak ulokowano, ale dlatego, że chcieliśmy być razem – podkreśla Piłat.

Początkowo uciekinierzy z Polski chcieli wyjechać do Australii, ale nie dostali na to pozwolenia. Później starali się o możliwość wyjazdu do USA. Wizy dostali wszyscy oprócz Andrzeja Draczewskiego. On wspólnie z synem zdecydował się zostać w Niemczech.

– Poleciało nas do Stanów Zjednoczonych trzech. Ja trafiłem do Nowego Jorku, jeden z kolegów do Chicago, a o trzecim słuch zaginął. Przez długi czas nie wiedziałem gdzie jest. Dopiero niedawno go namierzyłem i dowiedziałem się, że mieszka w Kalifornii. Z jakiś, tylko sobie znanych powodów, nie próbował się z nami skontaktować – przyznaje pilot.

Ameryka – nowy dom

Leszek Piłat po tym jak trafił do Stanów Zjednoczonych chciał pracować jako pilot samolotów komunikacyjnych. – W międzyczasie imałem się różnych zajęć żeby mieć za co żyć. Szkolenie pilotów w USA jest bardzo drogie, ale stopniowo zacząłem się doszkalać, poznałem wszystkie zagadnienia praktyczne i teoretyczne. Starałem się znaleźć pracę w zawodzie. Mój instruktor, który mnie szkolił powiedział mi, że gdybym trafił do USA trzy lata wcześniej to przyjęto by mnie do pracy z otwartymi rękami. W czasie gdy przyleciałem do Stanów panował zastój tak duży, że nawet doświadczeni piloci nie mieli pracy. Rozwiało to moje plany o lataniu jako pilot liniowy – wspomina i dodaje, że po latach doszedł do wniosku że nie byłaby to praca dla niego, bo jest w niej mało samodzielnego latania. – Już w tamtych czasach za pilotów startowały i lądowały komputery. Pilot był bardziej urzędnikiem. To nie jest rodzaj latania jaki lubię. Mi najwięcej radości daje latanie samolotem bardzo prostym – tłumaczy.

Zaczynając nowe życie w USA Leszek Piłat w Polsce zostawił rodzinę. Wiedział, że nie zobaczy jej długie lata, a być może nawet już nigdy.

– Uciekając z Polski wiedziałem, że moją rodzinę będą przesłuchiwać, że spotka ich wiele nieprzyjemności, ale nie bałem się, że coś im grozi – przyznaje. – Nie żałuję decyzji o ucieczce, choć wiem, że gdybym został w Polsce pracowałbym jako pilot. W USA też realizuję swoją pasję, razem z kolegami pilotami latamy na prostych samolotach osiągających małe prędkości. Latam też na paralotni. Latam dla przyjemności. Gdyby to była praca, to może już nie byłoby to to samo.

Piętnaście lat po ucieczce Leszek Piłat przyjechał do Niska. – Nie mogłem wrócić wcześniej, bo zostałem skazany zaocznie na 14 lat więzienia za ucieczkę. Pierwszym razem gdy przyleciałem to był dla mnie szok. Zmienił się system, wiele się zmieniło. Wróciłem do zupełnie innej Polski. Po raz drugi przyleciałem po kolejnych 13 latach i muszę stwierdzić, że jeszcze więcej rzeczy się poprawiło – mówi.

 

Lot ku wolności Sztafeta.pl
W archiwum lotniska Tempelhof zachowały się fotografie z lądowania Leszka Piłata

 

Tagi: Jak A12Leszek PiłatNiskoŚwidnikTempelhofucieczka
Poprzedni artykuł

Odnowią port w Ulanowie

Następny artykuł

RUDNIK NAD SANEM. Pobiegnij z Orkiestrą

Agnieszka Kopacz

Agnieszka Kopacz

Dziennikarka. Redaktor naczelny Tygodnika "Sztafeta". Kontakt: sztafeta.kopacz@gmail.com, tel. 509 387 009

Następny artykuł
RUDNIK NAD SANEM. Pobiegnij z Orkiestrą

RUDNIK NAD SANEM. Pobiegnij z Orkiestrą

Komentarze 2

  1. blimp says:
    1 rok ago

    Wiara i wieża to nie to samo, mimo że często blisko. A bycie w wierze i w wieży to już zupełnie co innego.

    Odpowiedz
    • Konrad Sinica says:
      1 rok ago

      Dziękujemy za uwagę. Pozdrawiamy.

      Odpowiedz

Dodaj komentarz Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Facebook Twitter Youtube Instagram

Wydawnictwo Sztafeta działa od 1992 r. Zostało powołane do wydawania lokalnej gazety, a obecnie jest jedną z największych i najstarszych oficyn wydawniczych na Podkarpaciu.

  • O nas
  • Kontakt
  • Ogłoszenia
  • Polityka prywatności
  • Regulamin
  • Praca Stalowa Wola

NEWSLETTER

Copyright 2021 © SZTAFETA. Wszystkie prawa zastrzeżone. |Archiwalna wersja strony | RODO | Realizacja Wirtualny Marketing

No Result
View All Result
  • Wiadomości
  • Stalowa Wola
  • Nisko
  • Sport
  • Kultura
  • Porady
  • Księgarnia
  • Ogłoszenia
  • Nekrologi
  • E-wydanie

Copyright 2021 © SZTAFETA. Wszystkie prawa zastrzeżone. |Archiwalna wersja strony | RODO | Realizacja Wirtualny Marketing

Używamy ciasteczek (cookies) na naszej stronie, aby Twoje doświadczenia w jej przeglądaniu były lepsze. Kliknij akceptuj, aby zaakceptować ustawienia.
Akceptuj
Manage consent

Privacy Overview

This website uses cookies to improve your experience while you navigate through the website. Out of these, the cookies that are categorized as necessary are stored on your browser as they are essential for the working of basic functionalities of the website. We also use third-party cookies that help us analyze and understand how you use this website. These cookies will be stored in your browser only with your consent. You also have the option to opt-out of these cookies. But opting out of some of these cookies may affect your browsing experience.
Necessary
Always Enabled
Necessary cookies are absolutely essential for the website to function properly. This category only includes cookies that ensures basic functionalities and security features of the website. These cookies do not store any personal information.
Non-necessary
Any cookies that may not be particularly necessary for the website to function and is used specifically to collect user personal data via analytics, ads, other embedded contents are termed as non-necessary cookies. It is mandatory to procure user consent prior to running these cookies on your website.
SAVE & ACCEPT