Zbrodnia w Zdziechowicach na Podkarpaciu – ta przerażająca historia obiegła już całą Polskę. Na jednej z posesji w Zdziechowicach Drugich znaleziono ciało 65-letniej kobiety. Jej zwłoki były zbezczeszczone, a ich fragmenty znajdowały się w różnych miejscach. Informacje o tym, co zdarzyło się w tej niewielkiej wsi koło Zaklikowa mrożą krew w żyłach.
PRZECZYTAJ RÓWNIEŻ:
– Oglądał pan film „Dom zły”? – pyta mieszkaniec Zdziechowic Drugich, kiedy na własną rękę usiłujemy przeprowadzić „wywiad środowiskowy”. – No to resztę już sam pan sobie dopowiedz – dodaje zagadkowo.
Po prostu melina
Dom jak dom. Nie wygląda jakoś szczególnie. Za to podwórze kompletnie zagracone. Tu i ówdzie walają się butelki po wódce, na środku stoi rozklekotany ciągnik, przy stodole kombajn, a na nim kilka flaszek po piwie. Czego tam na tej posesji nie ma… Podrdzewiałe rowery, jakieś sprzęty AGD, zniszczona wersalka, kilka starych uli.
Mieszkańcy początkowo mówią mało i niechętnie, zarówno o Romanie S. (32 l.), jego ojcu i Jadwidze K. (†65 l.), jak również o tym, co miało wydarzyć się na posesji, gdzie ojciec z synem mieszkali.
Z czasem jednak języki się rozwiązują. Chociaż nikt pod imieniem i nazwiskiem wypowiadać się nie chce. Wielu z nich „spowiadało” się już policjantom. Zdziechowice Drugie to niewielka wieś koło Zaklikowa. Wszyscy znają wszystkich, w większym lub mniejszym stopniu wiedzą co u kogo w domu się dzieje.
Libacje i awantury
A w domu gdzie mieszkał Roman S. z ojcem działy się rzeczy różne. – Tam była po prostu melina, nic więcej nie trzeba dodawać – opowiada jeden z napotkanych mężczyzn.
– Nie zawsze tak było – dopowiada drugi. – Ojciec Romka to był łebski facet, a jaką gospodarkę miał. No ale wóda potrafi wszystko zniszczyć. Żona go zostawiła, zabrała dzieci. Syn Roman jakiś czas temu wrócił. Ostatnio z Holandii. Kiedyś podobno młody był w Szczecinie, na statkach niby pływał. Teraz tęgo popijali z ojcem. Kto wie, czy jeszcze czegoś nie brał?
Jadwiga K. nie mieszkała w Zdziechowicach Drugich. Kiedyś wyjeżdżała za granicę, do Anglii. Jednak swój dom miała w nieodległych od Zdziechowic Starych Barakach. – Szosą to będzie około 5 kilometrów – opowiadają mieszkańcy.
– Często bywała w domu S. Piła razem z nimi. Ostro biesiadowali. Słyszałem, że awantury się tam zdarzały przy tych libacjach. A to Romek ojca ponoć sprał, a to tę Jadwigę. Ale nikt nic nie zgłaszał. No bo co będzie ojciec synkowi kłopot robić. Jednak Jadwigi nie potrafiłem nigdy zrozumieć, po co ona tam chodzi. I tak to trwało. Aż się stała tragedia…
Do domu Romana S. i jego ojca zaglądał również Piotr K. (54 l) ze Zdziechowic. To on pewnego dnia, według relacji mieszkańców, miał przyjść do miejscowego sklepu i powiedzieć to i owo… że z Jadwigą K. mogło stać się coś złego… bardzo złego. Ta wieść dotarła w końcu do policji i prokuratury. Śledczy szybko zaczęli sprawdzać, czy w Zdziechowicach doszło do morderstwa.
Zbrodnia w Zdziechowicach, śledczy szukali ciała
20 stycznia przy domu, gdzie mieszkał Roman S. i jego ojciec zaroiło się od policjantów. Przyjechali też prokuratorzy i biegli.
Dom, podwórze, budynki gospodarcze – wszystko zostało dokładnie przeczesane. Śledczy pracowali na tej posesji przez trzy dni. 21 stycznia przywieźli Piotra K. Skuty kajdankami mężczyzna, razem z prokuratorem, policjantami i technikami kryminalistycznymi przemierzał całą posesję.
W pewnym monecie udali się za stodołę. Jeden ze śledczych wyciągnął z samochodu łopatę. Policjanci momentalnie odgrodzili teren taśmą. W wąskim przesmyku między dwoma budynkami gospodarczymi zaczęli kopać…
Po kilkunastu minutach przestali. Wrócili na podwórze. Zaczęli zaglądać do uli. Nie wyglądało na to, żeby cokolwiek znaleźli. Być może wcześniej… Albo później, bo w pewnym momencie policja poprosiła dziennikarzy o oddalenie się. Wieczorem ktoś zadzwonił, że „podobno pod dom zajechał karawan”.
W dzień widać było natomiast jak śledczy wynoszą z posesji coś w workach. Słychać też było głosy, że trzeba zabezpieczyć coś z komina…
Od jednego z mieszkańców Baraków słyszymy, że policjanci dostali się do pustego domu Jadwigi K. i zabrali trochę jej osobistych rzeczy. Prawdopodobnie będą potrzebne do późniejszych badań.
Siekiera, szpadel, piec…
Wersji wydarzeń, jakie miały rozegrać się w domu S. krąży wiele. Niektóre są tak drastyczne, że aż mrożą krew w żyłach. Że zwłoki porąbano, że rozczłonkowano je szpadlem, że części ciała próbowano spalić w piecu, że znaleziono w nim kości. Nigdzie jednak nie były one potwierdzone ani przez prokuraturę, ani przez policję. Źródło zawsze było „nieoficjalne”. Co tak właściwie się wydarzyło?
– Postępowanie prowadzone jest przeciwko dwóm podejrzanym: Romanowi S. oraz Piotrowi K. – mówi „Sztafecie” Adam Cierpiatka, Prokurator Rejonowy w Stalowej Woli. – Roman S. otrzymał zarzut spowodowania ciężkiego uszczerbku na zdrowiu Jadwigi K., skutkującego jej zgonem. To przestępstwo obarczone jest karą nawet dożywotniego pozbawienia wolności. Otrzymał również drugi zarzut, dotyczący zbezczeszczenia jej zwłok.
Piotori K. zarzucono natomiast, że chociaż posiadał wiedzę o popełnieniu przestępstwa spowodowania ciężkiego uszczerbku skutkującego zgonem kobiety, nie poinformował o tym organów ścigania.
Prokuratura Rejonowa w Stalowej Woli wystąpiła z wnioskiem o tymczasowy areszt dla obu mężczyzn na trzy miesiące. Stalowowolski sąd się do niego przychylił.
Dlaczego ojcu Romana S. nie postawiono takich samych zarzutów jak Piotrowi K.? Czy to możliwe, że on mógł o niczym nie wiedzieć? – Nie mamy takich dowodów, aby coś wiedział – usłyszeliśmy w prokuraturze.
Czy Roman S. przyznał się do zarzucanych mu czynów? – Złożył wyjaśnienia odpowiadające poczynionym ustaleniom, w dużej części – mówi szef stalowowolskiej prokuratury.
Rozczłonkowane zwłoki
Ze względu na wyjątkowo drastyczne okoliczności, prokurator Cierpiatka, co zrozumiałe, nie chce wdawać się w szczegóły. Wiemy jednak, że zwłoki były rozczłonkowane, a na miejscu zdarzenia zabezpieczano ich większe lub mniejsze fragmenty.
Niewykluczone, że za jakiś czas Roman S. usłyszy inne zarzuty.
– Została przeprowadzona sekcja szczątków w Zakładzie Medycyny Sądowej w Krakowie. Zwłoki zostaną poddane jeszcze badaniom mikroskopowym dla określenia, czy jakieś ewentualne urazy lub ślady, które zostały ujawnione, powstały zażyciowo czy pośmiertnie – twierdzi prokurator Adam Cierpiatka.
– Trzeba uzyskać wyniki badań biologicznych i daktyloskopijnych na zabezpieczonych przedmiotach mogących mieć związek ze zdarzeniem. Potem uzyskać kompleksową opinię. Dopiero wtedy, w oparciu o tak zgromadzony materiał dowodowy, nie wykluczamy, że będzie możliwość ogłoszenia zarzutu zabójstwa. Na razie jest jednak zbyt wcześnie, by na ten temat dywagować – dodaje.
Według ustaleń śledczych, do spowodowania uszczerbku na zdrowiu Jadwigi K. miało dojść 9 stycznia. Prokuratura nie chce na obecnym etapie mówić nic na temat motywu ewentualnego przestępstwa. Ale już abstrahując od tego konkretnego przypadku:
– Czasem, gdy dochodzi do przestępstw popełnianych przez osoby nadużywające substancji psychoaktywnych czy alkoholu, to wówczas ten proces motywacyjny nie jest tak rozwinięty – tłumaczy prokurator Adam Cierpiatka.
– Państwo próbujecie poszukiwać prawdy takiej jak np. w kryminałach. A po prostu, jeżeli ktoś doprowadza się do pewnego stanu, w którym jego oceny moralne czy procesy motywacyjne są bardzo zaniżone, to wówczas wystarczy „iskra”, która dla racjonalnie myślącego człowieka nie jest żadnym powodem do agresji, a u kogoś innego wywoła niespodziewaną reakcję.
Czytaj również: Sprawca rozczłonkował zwłoki kobiety piłami i siekierami. Ruszył proces 32-latka ze Zdziechowic