Były prezydent Stalowej Woli Andrzej Szlęzak zwrócił się z apelem do władz Stalowej Woli oraz gmin naszego powiatu i starostwa o podejmowanie uchwał gwarantujących niedyskryminowanie osób, które nie zechcą zaszczepić się przeciwko COVID-19. Jego zdaniem, osoby takie mogą być narażone na różne szykany i naciski. – To taka metoda kija i marchewki, traktująca nas, obywateli, przepraszam za określenie, jak takie zakolczykowane bydło – stwierdził obrazowo Szlęzak.
Były prezydent zwołał w tej sprawie 15 grudnia konferencję prasową przed Urzędem Miasta Stalowej Woli. Jak mówił, sygnały o potencjalnym dyskryminowaniu osób, które nie zechcą się zaszczepić, dochodzą z różnych stron.
Gówniarskie traktowanie obywateli
– A to się mówi, że ci co się nie zaszczepią, nie będą dostawać 500 plus, a ci co się zaszczepią, będą mogli chodzić bez maseczek. A co zrobi rodzic, któremu się powie, że jeżeli się nie zaszczepi, to jego dziecko nie zostanie przyjęte do przedszkola? To takie gówniarskie traktowanie: jak się zaszczepisz to masz marcheweczkę, a jak się nie zaszczepisz to masz taki kijek w zadek – mówił Szlęzak.
Jego zdaniem, pierwszym sprawdzianem dla samorządów w tej sprawie będzie to, czy pracownicy administracji samorządowej będą mieć nakaz szczepień.
Wszyscy umyli ręce
Jednocześnie Szlęzak zwrócił uwagę, że ustawowo zniesiono wszelką odpowiedzialność za negatywne skutki szczepionki: nie odpowiada jej producent, nie odpowiadają służby medyczne w Polsce, nie odpowiada administracja państwa, nie odpowiada nikt.
Tu raz jeszcze użył „kolczykowej” metafory.
– Tylko różnica jest taka, że jak zakolczykowane bydło padnie, to właściciel ma jakieś środki prawne, żeby dochodzić swoich roszczeń. Natomiast jeśli ktoś się zaszczepi i z tego powodu będą jakieś negatywne skutki, to nikt za to nie odpowie. To jest rzecz niesłychana, przecząca istocie państwa. Bo po co jest państwo? Po to, żeby chronić w różnych wymiarach swoich obywateli. A jeżeli tutaj to państwo zmusza do zaszczepienia się, a drugiej strony nie daje żadnej ochrony przed jego negatywnymi skutkami, to po co jest to państwo? Jak jesteśmy traktowani? Jesteśmy traktowani jak takie zakolczykowane bydło – odpowiedział sam sobie Andrzej Szlęzak.
Ujawnić cały proces decyzyjny
Przypomniał też sytuację sprzed 10 lat, gdy rząd Donalda Tuska nie zdecydował się na zakup szczepionek przeciwko grypie i przywołał wniosek Stowarzyszenia Praw Pacjenta, które domagało się ujawnienia dokumentów (z prac rządu i poszczególnych resortów, opinii ekspertów, negocjacji z firmami farmaceutycznymi itd.) pokazujących, w jaki sposób władze dochodziły do decyzji o nie zakupieniu tych szczepionek. Teraz podobny wniosek złożony został w sprawie zakupu szczepionek przeciwko COVID-19, by ujawnić, w ramach dostępu do informacji publicznej, cały proces decyzyjny w tej sprawie.
Szlęzak zaznaczył przy tym, że sam jest z grupy tych osób, które by się zaszczepiły, bo jest w grupie najwyższego ryzyka, ale nie wie, komu wierzyć.
Nikt nie jest wiarygodny
Dziennikarze pytali więc, czy nie lepiej w tej sprawie słuchać ekspertów niż polityków, a specjaliści zachęcają przecież do szczepień. – Głosy ekspertów też są tu bardzo podzielone. To co się dzieje, jeżeli chodzi o cały system walki z epidemią, jest oburzające i odbierające wiarygodność komukolwiek.
– Prawie wszystkie rozporządzenia dotyczące przeciwdziałaniu pandemii są sprzeczne z konstytucją, jest tu wiele wyroków. Żyjemy w nienormalnych czasach, kiedy za prawo uważa się coś, co jakiś polityk powie o godz. 22 w telewizji. To jest bezprawie w wymiarze niesłychanym – odpowiedział Andrzej Szlęzak.
Dlaczego lekarze… nie chcą się szczepić
Podkreślił też jeszcze raz, że jest przeciwnikiem nakładania restrykcji na tych, którzy się nie zaszczepią, bo – jego zdaniem – osoby takie mają wszelkie dane, żeby tak postąpić. A jako znamienny, przywołał w tym kontekście fakt, że według danych resortu zdrowia, bardzo mały odsetek lekarzy… chce się zaszczepić.
– Apeluję do samorządów, żeby podejmowały uchwały o niedyskryminowaniu nieszczepiących się osób. Że osoba taka będzie mogła wsiąść do autobusu, przyjść do urzędu, by załatwić swoje sprawy, a jej dzieci będą mogły pójść do szkoły czy przedszkola bez wymaganego zaświadczenia, że rodzice są zaszczepieni. Mam nadzieję, że samorządowcy będą bronić swoich obywateli, swoich wyborców, a nie traktować ich jak kolczykowane bydło. To jest mój apel – zakończył Andrzej Szlęzak.