W trakcie badań archeologicznych prowadzonych na terenie dawnego obozu NKWD w Żabnie w gminie Radomyśl nad Sanem archeolodzy ujawnili pozostałości sześciu ziemianek, w których przetrzymywani byli więźniowie tego aresztu, a na ich terenie polskie, przedwojenne guziki wojskowe z orłem w koronie, guzik z munduru sowieckiego, pamiątkowy sygnet budowniczych Wału Zachodniego oraz łuski z broni palnej. Poza obszarem odkrytych ziemianek znaleziono także pozostałości zagrody chłopskiej z przełomu XVII i XVIII wieku oraz trzy obrączki w skórzanej pochewce.
– Zweryfikowaliśmy punkty, które można było wskazać na podstawie zdjęć lotniczych i szaty roślinnej. I rzeczywiście w tych miejscach potwierdziły się obiekty w ziemi. To są głównie jamy po pochowaniu szczątków zwierzęcych oraz fragmenty czy pozostałości zagrody chłopskiej z przełomu XVII i XVIII wieku. Dopiero właściwie na ostatnim arze, który mieliśmy badać, ukazały się nam ziemianki. Ujawniono sześć ziemianek, trochę mniejszych niż te które znamy z Trzebuski ale odpowiadające niektórym relacjom świadków. W tych ziemiankach znaleźliśmy przedmioty, które niewątpliwie świadczą o charakterze więziennym tego miejsca i o tym kto był tutaj przechowywany. Można powiedzieć, że otworzyliśmy miejsce gdzie ta historia bezpośrednio do nas przemawia. Te ziemianki i te znaleziska pokazują jaki rzeczywiście charakter miało dla Polaków to tzw. „wyzwolenie”, że człowiek w polskim mundurze z orłem w koronie na guzikach znalazł się w sowieckich ziemiankach więziennych – mówi Bogusław Kleszczyński z rzeszowskiego oddziału Instytutu Pamięci Narodowej.
Obóz w Żabnie funkcjonował prawdopodobnie od października 1944 do pierwszej dekady stycznia 1945 roku. Stanowił punkt przyjęć dla aresztowanych na terenie przyfrontowym podlegający obozowi nr 49 (którego siedziba w tym czasie znajdowała się w Przemyślu a następnie w Brzeźnicy koło Dębicy). Zatrzymani przez NKWD i Armię Czerwoną podlegali osądzeniu przez Wojenny Trybunał I Frontu Ukraińskiego już w czasie osadzenia ich w punkcie przyjęć. Podczas śledztw stosowano brutalne metody, aresztowanych bito i głodzono. Skazanych na śmierć mordowano w pobliskim lesie lub na terenie pastwisk nad Sanem. Skazani na pobyt w łagrach trafiali do obozu przesyłowego w Przemyślu lub do karnego batalionu Armii Czerwonej, formowanego w pobliskiej Lipie. Wśród aresztowanych byli żołnierze Armii Czerwonej, którzy popełnili wykroczenia kryminalne lub polityczne, obywatele ZSRR służący w niemieckich formacjach zbrojnych, prawdopodobnie także niemieccy jeńcy. Znaczną cześć więźniów stanowili Polacy, żołnierze formacji Polskiego Państwa Podziemnego lub mieszkańcy okolicznych wsi, którzy z różnych powodów narazili się sowietom. Ocenia się, że spośród więźniów tego obozu zamordowanych mogło zostać nawet 200 osób.
Jak dotąd na terenie ziemianek ujawniono dwa polskie guziki wojskowe z orzełkiem w koronie oraz guzik z munduru sowieckiego. Znaleziono także łuski broni palnej. – W tym łuski amunicji karabinowej sowieckiej. Na dzień dzisiejszy interpretacja tych znalezisk jest taka, że to są przedmioty, które mieli przy sobie radzieccy żołnierze – tutaj więzieni. Po prostu łuski z wystrzelonych pocisków, które zachowywali do różnych celów praktycznych, później trafili do aresztu i zgubili te przedmioty. Są tylko pojedyncze łuski broni krótkiej używanej do egzekucji, ale ono mogą mieć przypadkowy charakter. Szczątków ludzkich nie znaleziono – mówi Bogusław Kleszczyński. – Interesującym znaleziskiem jest sygnet pamiątkowy budowniczych Wału Zachodniego, czyli linii fortyfikacji na zachodzie Niemiec. Sygnet na pamiątkę przygotowywali sobie członkowie Organizacji Todta, różnych organizacji pomocniczych budowlanych, ale także żołnierze służący tam na Wale Zachodnim – najwyraźniej, któryś z nich trafił do ziemianek w Żabnie albo trafił do nich ktoś kto jednemu z nich taki przedmiot odebrał – dodaje. Niezwykle tajemniczym znaleziskiem są trzy obrączki w skórzanej pochewce, które znaleziono poza ziemiankami w warstwie humusu, być może ma to też związek z funkcjonowaniem obozu, ale tego ze względu na miejsce znalezienia nie można z całą pewnością stwierdzić.
– Mamy ustaloną już lokalizację obozu, domyślamy się że w pobliżu od miejsca gdzie prowadzimy prace, w odległości kilku, kilkunastu metrów powinny znajdować się jeszcze ziemianki dlatego, że pojemność tych odsłoniętych przez nas jest mniejsza niż tych, które znamy z Trzebuski, a oba te obozy są porównywalne i zapewne były porównywalne pod względem ilości przetrzymywanych więźniów, dlatego będziemy rozważać wznowienie prac w kolejnych latach, na sąsiednich działkach, w celu odsłonięcia pozostałych obiektów albo weryfikacji czy one rzeczywiście tutaj się znajdują – mówi Bogusław Kleszczyński.
Niestety do tej pory nie udało się znaleźć przedmiotów, które jednoznacznie identyfikowałyby więźniów z imienia i nazwiska. Szanse, że takie przedmioty się zachowały są bardzo małe, ale sposób w jaki ukryty był jeden z polskich guzików (owinięty słomą i wbity w dno ziemianki) sugeruje, że ów więzień chciał pozostawić po sobie jakiś ślad, więc być może inni czynili podobnie. – Nie znaleziono szczątków ludzkich – mówi Bogusław Kleszczyński.
– To wszystko zamyka nam się w pewną całość. Jesteśmy w stanie na podstawie tych odkryć zweryfikować część znanych nam relacji. Pozostaje mieć nadzieję, że uczyniono taki poważny krok w kierunku dalszych prac na terenie Żabna i okolicy w celu odnalezienie miejsc gdzie zamordowani przez funkcjonariuszy NKWD więźniowie tego obozu zostali pochowani. Dzięki zdjęciom lotniczym mamy wytypowane kolejne miejsca do badań nad Sanem, ale te badania będą się sukcesywnie odbywać w następnych latach – mówi Bogusław Kleszczyński.
Po zakończeniu badań miejsce ujawnienia ziemianek zostanie przywrócone do stanu pierwotnego, a odnalezione przedmioty zostaną poddane konserwacji, a o ich dalszym losie zdecyduje kierownictwo IPN.