– Jak tak można żerować na ludzkiej krzywdzie – pyta zniesmaczona mieszkanka Stalowej Woli. Przy pogrzebie jej bliskiego na cmentarzu parafialnym w Rozwadowie nie otwarto bramy nekropolii. Rodzina nie chciała się zgodzić na zapłacenie darowizny, m.in. na ogrodzenie cmentarza. A nie jest to jedyna opłata, jaką niedawno wprowadzono lub podniesiono na rozwadowskiej nekropolii. Wokół tematu cmentarnych stawek i pogrzebów przy zamkniętej bramie zapanowała grobowa cisza. Sprawy nie komentuje ani ks. Jan Folcik, proboszcz parafii pw. Matki Bożej Szkaplerznej w Rozwadowie, ani administrator cmentarza Dawid Skrzyński. Komentarza nie doczekaliśmy się również ze strony Kurii Diecezjalnej w Sandomierzu.
Śmierć, najstraszniejsze z nieszczęść, wcale nas nie dotyczy, bo gdy my istniejemy, śmierć jest nieobecna, a gdy tylko śmierć się pojawi, wtedy nas już nie ma – przekonywał starożytny filozof grecki Epikur. Nie nam rozstrzygać czy miał rację. Pewne jest natomiast, że śmierć jak najbardziej dotyczy bliskich osoby zmarłej, bo to u nich pojawia się poczucie pustki, smutek, zostają wspomnienia, zapisane rozmowy, wspólne zdjęcia. Niektórzy twierdzą nawet, że jedną z trudniejszych czynności po śmierci bliskiej osoby jest wykasowanie jej imienia z listy kontaktów w telefonie. Pozostają wreszcie doczesne szczątki, które z należytym szacunkiem należy pochować. A to już okazja na biznes. I to całkiem niezły.
Smutek i niesmak
Zdarzyło się jeszcze na początku roku. Kondukt pogrzebowy powoli zmierza od klasztoru kapucynów do cmentarza parafialnego w Rozwadowie. Żałobnicy pogrążeni w zadumie kroczą za karawanem. Samochód ze szczątkami śp. Witolda zatrzymuje się tuż przed zamkniętą bramą cmentarza. Pracownicy zakładu pogrzebowego wyciągają z auta urnę z prochami. Żałobnicy przeciskają się przez furtkę. Dalej wszystko przebiega normalnie, jak to przy pogrzebie. Modlitwa nad grobem i wreszcie złożenie urny. Pozostał żal po utracie bliskiej osoby, smutek rodziny, wiara w życie wieczne, ale i pewien niesmak. Bo mimo całej powagi towarzyszącej pożegnaniu zmarłego, coś nie zagrało. Zazwyczaj cmentarna brama przy pogrzebie otwarta jest na oścież. Dlaczego zatem tym razem nikt nie otworzył kłódki? Prawdopodobnie poszło o niezapłaconą… darowiznę.
Zakaz wjazdu
Cmentarz należy do parafii pw. Matki Bożej Szkaplerznej w Rozwadowie. Pogrzeb został zlecony zakładowi Pro Morte Sławomira Marczewskiego, który od 2 listopada 2008 roku był administratorem rozwadowskiej nekropolii. Był, ale już nie jest. Od listopada 2019 r. cmentarzem parafialnym administruje Dawid Skrzyński, właściciel innej rozwadowskiej firmy – Olimp.
– Jak tak można żerować na ludzkiej krzywdzie – pyta mieszkanka Stalowej Woli. Sprawa dotyczyła pogrzebu jej krewnego. Kobieta twierdzi, że w firmie Olimp usiłowano nakłonić jej bliskich do wpłacenia dwóch darowizn, łącznie na kwotę 400 złotych. Jedna z nich, w wysokości 200 złotych, miała być na ogrodzenie cmentarza, druga na tę samą sumę z przeznaczeniem na inny cel, którego nie zapamiętała.
– Gdyby administrator cmentarza podszedł do sprawy inaczej i na przykład spytał, czy ktoś chce dać datek na odnowę zabytków, bo to jest piękny cmentarz, ale na płot? Jestem okropnie zbulwersowana – dodaje kobieta. Twierdzi, że gdy jej bliscy nie chcieli się zgodzić na zapłatę tych dwóch darowizn, to usłyszeli, by podpisać stosowne oświadczenie. Zaproponowano im też, że jeśli wyrażą zgodę na zabranie prochów z Pro Morte, to może uda się pochować taniej. – Włos mi się na głowie zjeżył! – denerwuje się mieszkanka Stalowej Woli. Dodaje, że w firmie usłyszeli, iż Marczewski ma zakaz wjazdu na cmentarz. – Przy okazji chrzcin czy wesela, kiedy każdy się raduje, proszę bardzo, zarabiajcie, szukajcie pieniędzy. Ale nie przy pogrzebie! Jeszcze trochę i będzie trzeba zapłacić za otworzenie furtki, żebym mogła wejść i zapalić znicz – mówi „Sztafecie” rozgoryczona kobieta.
Bliscy zmarłego nie mieli zastrzeżeń co do opłaty administracyjnej, jak również 20-letniej, czyli tzw. pokładnego. Obie zostały uiszczone. Darowizn ostatecznie nie zapłacili. – No i okazało się, że pogrzeb odbył się przy zamkniętej bramie. Nie było trumny tylko urna, więc przeszliśmy przez bramkę, ale jak to wygląda, żeby żałobnicy przechodzili gęsiego. Nie wyobrażam sobie, jak miałby wyglądać taki pogrzeb, kiedy przez tę furtkę trzeba by przechodzić z trumną – denerwuje się mieszkanka Stalowej Woli.
Na taką sytuację nie trzeba było długo czekać. 15 stycznia znów karawan z firmy Marczewskiego zatrzymuje się przed zamkniętą bramą. Na miejscu dochodzi nawet do przepychanki słownej pracowników obu rozwadowskich firm. Jedni domagają się otwarcia bramy, drudzy mówią, że nie zapłacono 150 złotych za wjazd. Ostatecznie trumna została wniesiona przez furtkę.
Grobowa cisza
Kościół od początku religii chrześcijańskiej czcił pamięć zmarłych, a także ofiarował za nich modły. Miejscem szczególnej modlitwy za zmarłych i zamyślenia nad sprawami ostatecznymi człowieka są cmentarze, kryjące doczesne szczątki wiernych. Wiele z nich to relikwie świętych. Należy podtrzymać szacunek dla tego świętego miejsca i wynikające z niego godne zachowanie, które jest potwierdzeniem uczestnictwa chrześcijanina w tajemnicy świętych obcowania, wyrazem wiary w życie wieczne oraz uznaniem godności ciała ludzkiego – to fragment „Instrumentum laboris”, dokumentu roboczego niezakończonego jeszcze III Synodu Diecezji Sandomierskiej. Są w nim również nakreślone sprawy związane z cmentarnymi opłatami. Zgodnie z zapisami „Instrumentum laboris”, zarządca cmentarza (cmentarzem parafialnym zarządza proboszcz osobiście lub poprzez administratora – przyp. red.) przyjmuje ofiary w szczególności za: przydzielenie miejsca pod grób, tzw. „placowe”; użytkowanie miejsca, czyli tzw. „pokładne”, oraz jego przedłużenie po 20 latach; zezwolenie na wykonywanie prac remontowych i budowlanych; korzystanie z cmentarza dla wykonywania usług pogrzebowych i cmentarnych wykraczających poza standardowe ramy obsługi pochówku; wjazd pojazdów na teren cmentarza nie związany z obsługą pogrzebu (wytłuszczenie – red.); zezwolenie na ekshumację zwłok; zmianę dysponenta grobu. Synod nie został jeszcze zakończony, a więc dokument nie jest obowiązujący. Można jednak na podstawie treści wywnioskować, w jakim kierunku zmierza Kościół w Diecezji Sandomierskiej.
Wokół tematu opłat i pogrzebów przy zamkniętej bramie na rozwadowskim cmentarzu panuje grobowa cisza. Rozmawialiśmy co prawda z księdzem Janem Folcikiem, proboszczem parafii pw. Matki Bożej Szkaplerznej w Stalowej Woli, jednak ostatecznie nie wyraził zgody na publikację jego wypowiedzi. Podobnie było z Dawidem Skrzyńskim, właścicielem firmy Olimp. Przy autoryzacji wypowiedzi stwierdził, że jego słowa zostały źle zinterpretowane i obiecał przesłanie wersji z naniesionymi poprawkami. Do dzisiaj jej nie otrzymaliśmy.
Wymuszona darowizna
Bardziej rozmowny jest Sławomir Marczewski, właściciel firmy Pro Morte. Jak już wspominaliśmy, jego firma administrowała cmentarzem od 2 listopada 2008 roku.
– Przez 11 lat funkcjonowała opłata w wysokości 300 złotych na utrzymanie cmentarza, wnoszona jako darowizna. Była to, można powiedzieć, wymuszona darowizna, miałem nakazane, aby ją pobierać i pobierałem tę opłatę. Przekazywałem te pieniądze członkowi rady parafialnej, a on przekazywał je na parafię. Teraz ksiądz zastosował nowe opłaty w formie darowizny, która powinna być przecież dobrowolna, a tak naprawdę jest wymuszana. Odzwierciedlenie tego faktu widzę w skargach od mieszkańców, które do mnie docierają. Ludzie w trudnych chwilach, kiedy odchodzi ktoś bliski, są podstawieni pod ścianą i wykorzystywani finansowo. Można powiedzieć, że są to wymuszenia – mówi „Sztafecie” Sławomir Marczewski.
Wśród nowych opłat wprowadzonych w listopadzie znalazły się chociażby: 200 złotych za dochowanie, tyle samo na ogrodzenie. Ze 100 do 150 złotych wzrosła też opłata za wjazd samochodem na cmentarz. Pieniądze przyjmowano w formie darowizny. Na drukach Kp (kasa przyjmie), opatrzonych pieczęcią parafii, figurują jako darowizna na utrzymanie cmentarza. Pod tą darowizną wyszczególnione są np. takie pozycje jak dochowanie osoby zmarłej (200 złotych), opłata za ogrodzenie cmentarza (200 zł) czy też opłata za wjazd (150 zł).
Na uwagę zasługuje sposób rozliczeń między administratorem cmentarza a parafią. W kolumnie „wartość” mamy kwoty, jakie musi zapłacić klient. Obok znajdują się sumy, jakie z tej kwoty firma administrująca miała płacić na konto parafii. Należy jednak dodać, że stawki w takiej wysokości miałby opłacać każdy, kto chciałby wykonywać prace na terenie cmentarza. Przykładowo: jeżeli u firmy X zamówilibyśmy „Wykonanie grobu 2-osobowego betonowanego ogólnie”, to oprócz zapłaty zakładowi za usługę, musielibyśmy zapłacić dodatkowo 1148 złotych na rzecz parafii. Doliczmy do tego 150 złotych za wjazd na cmentarz i tyle samo za pozwolenie na budowę. Wychodzi prawie 1500 złotych. W zdecydowanej większości na konto parafii.
Parafialny interes
To właśnie sposób rozliczeń administratora cmentarza z parafią stał się kością niezgody pomiędzy Marczewskim a radą parafialną i proboszczem.
„10 maja 2019 r. zostałem poproszony na plebanię na spotkanie, jak to ujął proboszcz, aby parafia miała coś z mojej pracy i zajmowania się cmentarzem. Nie wiedziałem o co chodzi, co mam powiedzieć. Jestem przekonany i pewny tego, że poczyniono właśnie wtedy kroki (w kierunku – red.) rozmów z firmą Olimp, gdzie właścicielem jest Dawid Skrzyński i sugerowano mu opiekę nad cmentarzem w zamian za odprowadzanie dla parafii dużych sum pieniężnych, których nie otrzymywała ode mnie” – pisał Marczewski do biskupa diecezji sandomierskiej. Twierdzi, że żadnej odpowiedzi nie otrzymał.
Istnieje nagranie z tego spotkania. Brali w nim udział niektórzy przedstawiciele rady parafialnej, proboszcz Folcik (w części) i Sławomir Marczewski. Rozmowy momentami były bardzo nerwowe. Ze strony członków rady parafialnej padały między innymi stwierdzenia typu: „Co parafia ma za interes, jak z tego nawet grosza nie ma”, „Dajemy komuś biznes do prowadzenia i z tego nie mamy nic”. Da się również usłyszeć sugestie, że administratorem może stać się ktoś inny.
Na spotkaniu panowie z rady parafialnej twierdzili, że Marczewski nie odprowadza na konto parafii kwot ustalonych w załączniku do umowy. Właściciel Pro Morte utrzymywał, że żadnych załączników nie widział na oczy i nie podpisywał. W czasie rozmowy padły też wstępne propozycje co do kwot, jakie administrator mógłby odprowadzać od poszczególnych czynności na konto parafii. Nie były one jednak nawet bliskie niektórym z tych, jakie zostały wyszczególnione w cenniku z listopada 2019 r.
W lipcu ub.r. parafia wypowiedziała umowę Marczewskiemu, z zachowaniem trzymiesięcznego okresu wypowiedzenia. – Byłem bardzo zdziwiony tym wypowiedzeniem, bo nie zostałem ani razu upomniany, że robię coś źle, nie nałożono na mnie nigdy żadnej kary przewidzianej w umowie – mówi Sławomir Marczewski.
W październiku został ogłoszony konkurs na nowego administratora. Od listopada jest nim Olimp Dawida Skrzyńskiego. Pojawił się też nowy cennik z opłatami, których do tej pory nie było. Zmienił się również sposób rozliczeń z parafią.
– Ludzie nie wiedzą jeszcze w co zostali wmanewrowani. A ksiądz proboszcz jest znany z tego, że lubi pieniądze. Parafia jest na przykład właścicielem dwóch nieruchomości przy ulicy Lipowej. Nie wiadomo po co. Jeśli gromadzi majątek, to powinien odstąpić od tych nowych opłat – uważa Marczewski.
Zgodnie z listopadowym cennikiem, praktycznie od każdej czynności miałyby być odprowadzane pieniądze na konto parafii. – U mnie tego nie było, dlatego byłem tym „złym”, bo nie było odsypu dla parafii. Cierpią na tym tylko parafianie – konkluduje Sławomir Marczewski.
O komentarz zwróciliśmy się do Kurii Diecezjalnej. Zapytaliśmy między innymi, czy zarządca lub administrator cmentarza parafialnego może pobierać opłaty/ofiary za wjazd na cmentarz związany z obsługą pogrzebu, czy otwarcie bramy w czasie pogrzebu może być uwarunkowane wpłaceniem darowizny, która z natury rzeczy powinna być dobrowolna, czy stosowne jest pobieranie darowizny na ogrodzenie cmentarza przy okazji organizowania pogrzebu, czy taki sposób rozliczania pomiędzy administratorem a parafią jest właściwy, i wreszcie, czy te stawki nie są zbyt wygórowane? Żadnej odpowiedzi do tej pory nie otrzymaliśmy. Od rzecznika Diecezji Sandomierskiej usłyszeliśmy jedynie, że sprawa jest badana i obecnie żadnego komentarza nie udzieli.